Mleko...temat rzeka...temat kontrowersyjny. Wiele czasu poświęciłam temu tematowi, by wyrobić sobie jakiś pogląd na jego temat.
Dzisiaj jestem przekonana, że mleko "sklepowe", poddane pasteryzacji, z domieszką hormonów podawanych zwierzętom, byle czym karmionych jest trucizną i to jedną z większych jakie spotyka się wśród smieciowego jedzenia zalegającego półki sklepów.
Badania podają, że tam gdzie mleko spożywane jest w dużych ilościach jest największa osteoporoza i to nie tylko wśród kobiet ale i u mężczyzn.
Tombak dopuszcza do użytku tylko mleko czyste biologicznie...ale tylko w celach leczniczych. Pisze, że trucizna w niewielkich ilościach może w pewnych wypadkach, schorzeniach leczyć.
Pasteryzowane mleko pozbawione jest przez oddziaływanie temperatury enzymów...jest "martwe", a enzymy to przecież "zycie".
Podaje się, że nasz organizm w pełni przyswaja wapń, gdy stosunek zawartości wapnia i fosforu w produkcie wynosi 1:1,3, a stosunek wapnia i magnezu 1:0,5. W mleku pasteryzowanym czy gotowanym proporcje wapnia do fosforu wynoszą 1:0,7, a wapnia do magnezu 1:0,1. W procesie pasteryzacji ginie większość witaminy D. Tombak podaje (zresztą nie on jeden), że wapń z mleka praktycznie nie przyswajany jest przez organizm człowieka. W organiźmie człowieka po spożyciu mleka pojawia się przede wszystkim kazeina (jest to ciężkostrawne białko, w przemysle wykorzystywane jako surowiec do produkcji organicznego kleju). Pozostaje jeszcze tłuszcz zwierzęcy i promieniotwórczy pierwiastek stront 90, będący nieodłącznym towarzyszem wapnia w mleku.
Jak to wszystko oddziałuje na organizm człowieka? Pisze się, że fatalnie.
Ja mleka i jego przetworów już od dawna nie stosuję w kuchni. Przekonana jestem, że ten wapń można w wystarczających ilościach dostarczyć z roslin , stosuję też skorupkoterapię.
Oczywiście, to mój pogląd na sprawę. Pozdrawiam Ewa