przekopuję forum pod kątem łuskiewnika różowego - znalazłam to cudo rok temu przy okazji pozyskiwania soku z brzozy w rejonie Puszczy Kozienickiej i liczę na to, że i w tym roku mi się ukaże (właściwie dlatego też trafiłam na to forum szukając nazwy). Chciałabym zastosować macerat dla syna - 27 lat, autyzm niskofunkcjonujący, niestety na lekach psychotropowych, stąd moja ogromna prośba o odpowiedź - czy mogę spróbować podawać macerat w bardzo małych dawkach i zwiększać, jeśli nie będzie się działo nic niepokojącego?
Moim zdaniem możesz - macerat będzie działać delikatnie rozkurczowo i przeciwbólowo, a z drugiej strony on będzie regulowac układ hormonalny, nie bardzo wiadomo zresztą jak.
Jesli chodzi o stronę techniczną: wystarczy pozbierać kwiaty, nie trzeba kopać kłącza, to będziesz mieć, gdzie wrócić na następny rok. Kwasem askorbinowym przesypuje się na sucho świeże rośliny i wrzuca do miksera, potem zalewa się jeszcze roztworem witaminy C.
Narób dużo maceratu i potem zamróź w kostkach.
***
Rozumiem, że chłopak nie ma padaczki. o tum napisałaś.
Jak jest z jego napięciem mięśniowym? czy jest wiotki, czy spięty?
Czy ma jakąś fizykoterapię?
Dalej, sprawa ziół, z babką płesznik włącznie. Nie należy w tym momencie dramatyzować. Babka płesznik działa jak kazdy inny sorbent, czyli zapobiega wchłanianiu się trucizn z przewodu pokarmowego do krwi i limfy. W innym dialekcie to jest odtrutka. Tak samo działa wiele warzyw i pokarmów zawierających błonnik lub inulinę, czyli seler, marchew, topinambur, kapusta, czy nawet rzeczywiście razowy chleb.
Jeśli zależy nam na tym, by się lek wchłonął, to nalezy podać go o odpowiedniej porze w stosunku do posiłku, zwykle przyjmuje się 2 godziny w każdą stronę, by żołądek był pusty i trzeba solidnie popić, by się gdzieś nie przykleił. Jeśli nie zauwazyłaś związku podania leku z posiłkiem i wybuchem agresji, to znaczy, że nie ma czym się przejmować.
Jeśli lekarze nie zakazali jakichś składników żywności, to nie ma co się przejmowac nadmiernie wynikami wydumanych badań naukowych.
Osobiście jestem przeciwna dietom wykluczającym, za wyjątkiem rzeczywistych nietolerancji, ale nie wykluczam, że Alinge może mieć rację tam, gdzie ma rację ;-).
Mam nadzieję, że wróciłaś po eksperymentach dietetycznych do normalnego jedzenia, oczywiście przyzwoitej jakości i rozsądnego.
To, co napisała Alinge jest ważne: uszkodzenia wątroby + uszkodzenia jelit + ogólne zatrucie organizmu spowodowane lekami. Akurat to można spokojnie podregulować ziołami bez naruszania dawek leków lub ewentualne lekkie ich zmniejszenie. Możesz spokojnie zrobić mieszankę ziół do picia zawierajacą na przykład nagietki, miętę, melisę, rzepik, wiązówkę, pokrzywę, mniszek, owoce dzikiej róży i jarzębiny, kłącze kozłka.
Zalej 3 łyżki litrem zimnej wody na noc, rano zagotuj i wlej z fusami do termosu. Można słodzić sokami, miodem - byle wchodziło bez przemocy. Smak powinien być dobry, można rozcieńczać, podgrzewać, byle w ciągu dnia wypić.
Jeśli chłopak ma zaparcia, to trzeba je usunąć. Wtedy można kombinować z babką płesznik do posiłków lub domeszać senesu do mieszanki ziołowej.
Możesz rozważyć zastosowanie kitu na jelita (wszystkim wciskam kit ;-)):
http://rozanski.ch/forum/index.php?topic=3324.0Do posiłków dawaj tymianek, majeranek, macierzankę, kurdybanek - one chronią wątrobę ale też bardzo delikatnie uspokajają - w końcu to też dalsze krewniaki melisy.
Do kompletu pełen alfabet witamin, w tym pełna numeracja witamin B, probiotyki i domowe kiszonki
***
No i rehabilitacja fizyczna i społeczna, na ile to możliwe. Czasem się udaje i nigdy nie jest za późno.
Osobiście jestem pod wrażeniem metody Domana i jej skutków, które obserwuję w znajomej rodzinie. Zaczęto w wieku własnie 27 lat, a człowiek nawet nie chodził.
Pozdrowienia :-)