W, któryś sierpniowy piątek tego roku, przyszedłem do pracy i poczułem, że mnie bierze grypa. Po przyjściu do domu wziąłem napar z wrotycza, a wieczorem poprawiłem drugą szklanką. Noc miałem ciężką, wszystko mnie bolało, włosy, skóra, żołądek, zęby. Rano wstałem i dalej się kiepsko czułem. Przypomniało mi się, że mam nalewkę z bursztynu. Sięgnąłem po książkę o. Klimuszko „Wróćmy do ziół” i przeczytałem rozdział o nalewce bursztynowej i doszedłem do wniosku, że nie zaszkodzi spróbować się nią leczyć. Zacząłem się smarować tym specyfikiem rano i przed snem, plus po 4 krople do wypicia. Oczywiście cały czas wrotycz. W poniedziałek czułem się już na tyle dobrze, że gdyby mnie ktoś przymusił, to mógłbym pójść do pracy i normalnie bym funkcjonował. Ale poszedłem do lekarza, żeby mi przepisał zwolnienie, bo chciałem do końca wyleczyć grypę. Pani doktor zleciła badanie na covid i osłuchała mi płuca, po czym stwierdziła, że mam zapalenie płuc. Myślałem że spadnę z krzesła. Przy badaniu na covid zmierzyli mi saturację, która wyniosła 98. A z wymazu wyszło, że mam covida. W dniu wizyty u lekarza nie miałem temperatury, nie kaszlałem ostro, kaszlałem tak normalnie (kaszel palacza) i nic mnie nie bolało, to skąd zapalenie płuc. Dostałem 2 tygodnie zwolnienia i antybiotyk. Postanowiłem zrobić eksperyment i leczyć się jak do tej pory, wrotycz i nalewka z bursztynu. Na marginesie w rozdziale o nalewce bursztynowej o. Klimuszko napisał, że wyleczył się 2 razy z zapalenia płuc mając tylko pod ręką nalewkę bursztynową. Jak pomyślałem tak zrobiłem. W środę (po dwóch dniach od pierwszej wizyty u lekarza) byłem jak świeżo narodzony. Zapisałem się ponownie do lekarza (ale innego), bo chciałem sprawdzić czy przypadkiem nie wyleczyłem się z zapalenia płuc. Niestety, lekarka jak poczytała moją kartotekę, to mnie obsobaczyła, że będąc na kwarantannie łażę po ośrodku zdrowia i zarażam wszystkich, a ponadto odmówiła mi badania płuc. Wróciłem do domu i przeanalizowałem sytuację. Mogę mieć zapalenie płuc bezobjawowe, więc moje samopoczucie może być mylące, a choroba się dalej rozwija. Więc wziąłem antybiotyki i łykałem przez 10 dni. Na badaniu kontrolnym płuca miałem bez szmerów, a na zdjęciu rentgenowskim płuca miałem idealnie czyste. Tak, że nie wiem czy płuca wyleczyłem nalewką bursztynową czy antybiotykami. Ale z drugiej strony, nie chcę mi się wierzyć, że jak ktoś ma zapalenie płuc, to może się świetnie czuć, nie mieć temperatury i saturacje mieć na wysokim poziomie. Po tym doświadczeniu jestem mocno przekonany, że nalewka bursztynowa ma moc i potencjał i że będę ją włączał przy leczeniu każdego przeziębienia. Czy ktoś miał podobną przygodę z nalewką bursztynową?