Puder zrobiłam sama. Zmieliłam w moździerzu (ważna niska temperatura), bursztyn w "kryształkach" sprzedawany na nalewki. Jedną porcję zmieszałam z wazeliną, drugą z lekkim kremem. Wolę ten z wazeliną. Skóra po nim jest niesamowita.
Nalewkę pijemy od dawna, czasami coś zmieniam. Ale w tym roku pijemy więcej. Najwięcej w niej jest mięty, ponad 50 %, potem bukwica około 20 % (wcześniej były tylko liście, teraz jest kwiat). Klika korzonków arcydzięgla, łyżeczka rozdrobnionego cynamonu, łyżeczka goździków, łyżka melisy, miodownika melisowatego, krwawnicy, 4 grona kocanki, 1 anyż gwiaździsty. Zalewam to 1,5 litra np. krupniku. Zakręcony słój wstawiam do garnka z wodą i podgrzewam do wrzenia. Stoi do ostygnięcia. Po wymieszaniu odstawiam na 2 tygodnie. Po czym filtruję i rozcieńczam w stosunku 1:3 najlepiej zbożowym alkoholem.
Z włosami, to jeszcze mam takie podejrzenie. W tym roku wyjątkowo często do zwilżenia włosów przed myciem używam wodnego naparu złotego wąsa. Przypadkowo, trafiłam na opis, że złoty wąs powoduje ciemnienie włosów.