Babcia nigdy nie paliła, ale dziadek palił przez wiele lat. Potem on też przestał, bo mu medycyna dała wybór: papierosy i szybki własny pogrzeb albo bez papierosów i pogrzeb odłożony na wiele lat. Babcia była zawsze praktycznie abstynentką - mówiła, że jak wypiła, to źle się czuła i tak już było. Co jednak nie zmieniało faktu, że winogrona, wiśnie i porzeczki z gorodu były zawsze zagospodarowane dla gości. Babcia nie piła praktycznie nigdy kawy - nie lubiła jej.
Stresy? Jak na osobę, która dała się przesiedlić z zachodniej Ukrainy do obecnej zachodniej Polski, to ich miała dosyć w życiu. Może ważna jest więź rodzinna, sąsiedzka, może i kłótnie, ale żywe, a nie duszona bezradność? Nie wiem... Przecież w życiu zwykłych niebogatych ludzi zawsze jest dużo bezradności... Może chodzi o zaakceptowanie bezradności?
Babcia mało je lekarstw. Nie dlatego, że nie wierzy lekarzom, ale dlatego, że bardzo nie lubi połykać pigułek. Ale jak jej zrobię zioła i odpowiednio doleję soku, to wypije. W przypadku rzeczywiście koszmarnego smaku zostaję poproszona o porządne dolanie soku.
Moja psica, jak pojawiła się u nas w domu miałą długość może 20 cm i od razu zagnieździła się w łóźku u babci. Do dziś się razem całkiem dobrze mieszczą, mimo, że psica ma już prawie 30 kilo żywej wagi. Może to jest ważne - mieć do kogo się przytulić? No, bo do kogo w tym wieku można się bezwarunkowo przytulić?
Pozdrowienia :-)