Dzień dobry, pozdrawiam wszystkich i z góry dziękuję za uwagę.
13.5 letniej córce dwa-trzy dni temu pojawił się okrąg na przedramieniu, linia ok. 2mm, średnicy ok. 4cm, kolor nieco ciemniejszy od skóry. Nie zauważyliśmy obecności kleszcza teraz ani wcześniej, nie ma też śladów ukąszenia ani nie też nie było stopniowego rozszerzania się okręgu. Obejrzałem dokładnie przez lupę, zaznaczyliśmy punktami średnicę, żeby przekonać się, czy się zmienia. Skonsultowaliśmy z dwoma lekarzami z przychodni uzyskując dwie różne opinie; pierwsza - to zakażenie i potrzebna kuracja amoksycyliną przez 1 miesiąc, potem badanie krwi. Druga opinia, następnego dnia: to nie borelia, lepiej wstrzymać się z antybiotykiem ale badanie można zrobić za ok. 3 tygodnie. Okrąg blednie, dziś w trzecim dniu ledwie widoczny, nie powiększa się. Córka jest ogólnie zdrowa, ma się dobrze, ale przez te dwa dni na tyle doedukowałem się się o krętku i fazach ewentualnego zakażenia że nie jestem pewien. Obawiam się oczywiście spustoszenia flory jelitowej i osłabienia układu immunologicznego antybiotykiem, który medycyna proponuje jakby 'na wszelki wypadek'. Studiuję artykuł dr Różańskiego oraz protokół Buhnera i starając się błyskawicznie dokształcić, ale ziół jest sporo do wyboru i ciągle niezbyt wiem, od czego zacząć. Bardzo prosiłbym o pomysły na temat tego, co byłoby w tej chwili najsensowniejsze.
Zaczęliśmy od tego, co na półce, czyli wrotycz i czystek (susz). Zamierzam dodać ashwagandhę, rdestowiec japoński i być może andrographis, który wg Buhnera działa najefektywniej na krętki. Trochę obawiam się, że intuicja bez praktyki i gruntownej wiedzy to za mało, ale działanie antybiotykiem wydaje mi się bardziej ryzykowne. Zapraszam wszelkie dobre pomysły na to, czym i jak zadziałać dalej.
Może ktoś mógłby polecić jakiegoś zaufanego specjalistę, najlepiej z okolic Krakowa/Tarnowa?