W końcu kupiłam latem od Tomka trochę betuliny i zrobiłam smarowidło na oparzenia onkologiczne według jego rady.
Jak lekarze zlecają naświetlanie, to często sytuacja jest taka, że skóra niby jest nienaruszona, ale pod nią jest rana.
U znajomej była właśnie taka sytuacja: na ramieniu skóra sztywna, sino-czarna, wielka gula na całe ramię, ręka praktycznie sparaliżowana, ale paskudnie boli.
Betulina 2% (względem ciężaru reszty masy)
Zrobiłam 180 g masy składającej się z lanoliny, wazeliny, żywicy sosnowej (może być jakakolwiek), masła shea, masła kakaowego, wosku pszczelego i oleju rycynowego. Betuliny dałam 4 gramy.
Betulinę trzeba najpierw rozetrzeć w oleju rycynowym, by nie było krupek, a potem rozmieszać w reszcie podgrzanej masy.
Do tego łyżka nalewki z wąkrotki. Oleju rycynowego tyle trzeba dać, by konsystencja masy była sensowna.
Nalewka z wąkrotki się doskonale emulguje w takich ilościach masy - nic się nie rozwarstwia.
Po dwóch miesiącach stosowania maści (słoik ok. 100ml), skóra zmiękła, nabrała normalnego koloru, gula zeszła do 1/4 pierwotnego rozmiaru, ręka osiągnęła ok 70% sprawności, bóle odpuściły. Kobieta nie dość, że obsługuje siebie, to i jeszcze wykonuje wiekszość zwykłych prac domowych. Onkolożka stwierdziła, że nie zna wszystkich zastosowanych składników, ale próbować można, a teraz wszyscy zainteresowani są bardzo zadowoleni, z onkolożką włącznie.
Za radą Tomka, o której zapomniałam na początku, zrobiłam później płyn do smarowania skóry przed nałożeniem maści: 1 łyżka mocznika + 4 łyżki wody. Smaruje się tym płynem zmienione miejsca, czeka aż wyschnie i nakłada się maść. Według relacji znajomych, włączenie tego płynu odczuwalnie wzmocniło działanie gojące i kojące maści.
Mocznik zmiękcza naskórek, co ułatwia wnikanie jej składników wgłąb skóry
Betulina u Tomka latem tego roku kosztowała 10zł/g netto + poczta.
Może się to komus przyda.
Pozdrowienia :-)