Osobiście nie stosuję spiruliny do niczego, jednak uważam, że niektóre zarzuty są bzdurne, na przykład czystość mikrobiologiczna i czystość gatunkowa. Nasze ręce też są pełne bakterii.
Jeśli hodowla ma być w miarę naturalna, to będzie mieszanka gatunków, bo przecież stosowac herbicydów nie można.
Kiedy sinice są toksyczne? Nie wtedy, kiedy są żywo-zielone, bo wtedy tylko zabierają tlen z wody, ale wtedy są toksyczne, kiedy giną i gniją, to wtedy rzeczywiście jest problem dla osób które się nałykają śmierdzącej wody i jej nie wydalą w postaci biegunki lub solidnej kupy.
Kiedy byłam dzieciakiem, to z powodu glonów nie zamykano plaż. Nieraz trzeba było się z wysiłkiem przebijać przez coś pośredniego pomiędzy brązową gęstą wodą i rzadkim brązowym błotem, aż do rzadszej brązowej wody, by tam się pobawić. Ani ja, ani znajomi się nigdy nie pochorowali, mnie po takich okładach z alg morskich nigdy nawet nie wypryszczyło.
Ale, wtedy był inny zauważalny problem, o którym jest na szczęście już nieco mniej z powodu wdrożenia procedur ochrony środowiska na statkach: między glonami pływały grudki mazutu i po przyjściu do domu lądowaliśmy w wannie na szorowanie.
Wracając do spiruliny: ja bym ją gotowała, lub przynajmniej zaparzała, by się coś egzotycznego nie zamnożyło.
Metale ciężkie? Komuś trzeba zaufać. Wszystko teraz jest skażone albo umyślnie (agrotechnika), albo nieumyślnie - wędrujące zanieczyszczenia w wodzie lub powietrzu. Trzeba mieć własne pole, a i to nie daje gwarancji do końca przez zanieczyszczeniami chociażby od sąsiada lub z nieba.
Pozdrowienia :-)