Nie powiem - interesują mnie
mocne zielska, o pewnym działaniu. One dają pewne poczucie przygody i ryzyka. Dziś odcedzam nalewkę z kopytnika, zapas trzmieliny (syropu) opiewa na kilka litrów (no, ze 2-3 l).
Jak już pływać samotnie łódeczką - to po jeziorze głębokim na 60 metrów (2 wieżowce!!).
Jak tam coś weźmie - to już kolos. Na razie złowiłem tam tylko JEDNEGO szczupaka - ale miał równe 110 cm

A jak nic nie złowię (czyli prawie zawsze) - to jestem po prostu zmęczony (fizycznie), wypoczęty (psychicznie) i szczęśliwy. Zawsze jakaś korzyść.
Takie mam upodobanie - musi być przygoda, dreszczyk - i
wspaniały efekt, albo
nic.
Wyprubuję ten
trujący bluszcz...