Może zabrzmi to jak "czary -mary" ale skutkowało.
Przeszło 30 lat temu córka miała podobny problem, i znajoma, znajomej.... gdzieś tam usłyszała, że dobrze jest by dziecko posadzić w dymie ogniska z mokrej brzozy, tak by się kopciło a nie paliło. To było wiosną, posadziliśmy kilka ...kilkanaście razy - co się dymu nałykała, nawąchała to jej, później pojechała na kolonie i po powrocie wymaz był ok. Lekarz nie uwierzył w moc brzozy, stwierdził, że w takim razie to nie był gronkowiec. Kilka lat temu w czasie porodu ranę po cesarce zapaćkali jej gronkowcem, rok się leczyła bez skutku i przypomnieliśmy sobie o brzozie. I znowu siedziała i okadzała się dymem brzozowym. Jest ok.