Z różeńca nalewkę dostałem od znajomego, piłem 2 razy dziennie po łyżeczce, było ok, fajna chęć do pracy i taki spokój z uczuciem, że przecież dam radę, więc mogę sobie wszystko po kolei robić.
Pita 3 razy dziennie utrudniała mi zaśnięcie, znaczy nie leżałem z oczami jak spodki ale czułem się rześki i miałem chęć coś jeszcze podziałać.
Z drugiej strony mój kolega pił (tą samą nalewkę) 3 razy dziennie i nic nie odczuwał, co tylko pokazuje jak indywidualne działanie osobnicze mają adaptogeny.
Co do ashwagandy - brałem w kapsułkach z firmy OLIMP, jestem zadowolony.
Żeń-szeń żułem (działanie ok, ale smak jak dla mnie tragiczny, na krawędzi odruchu wymiotnego), piłem odwar (działał silnie pobudzająco, dosłownie oczy jak spodki i pierwszych dniach takie uczucie mrowienia w mięśniach jak po zbyt dużej dawce kofeiny), piłem nalewkę razem z ziołomiodem pokrzywowym (wzrost poziomy hemoglobiny znaczny, super samopoczucie, chęć do treningów).
Generalnie jakiegoś znacznego podniesienia ciśnienia nie zauważyłem (może przy pierwszych dawkach odwaru z żeń-szenia ale to było chwilowe - trwało może z 10 minut), nigdy też nie odczuwałem takiego skoku tętna jak np. po kawie (którą pije rzadko i wyłącznie w postaci cappucino).
Nawet przy tym mrowieniu w mięśniach o których pisałem wyżej, nie czułem że ciśnienie mam wysokie ale fakt, że go nie mierzyłem.