Czy nie uważacie, że smarowanie naszych zwierzaków to sposób raczej nieskuteczny.
Zwykle wszystko to, co się im wsmarowuje w miejsca dostępne ich dalekosiężnych jęzorków zostaje momentalnie wylizane i spożyte.
Od 2 lat do wyciągania sublokatorów futra mojej psiny używam czegoś takiego:
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://www.karusek.com.pl/img_prod/b/b_3246.jpg&imgrefurl=http://www.karusek.com.pl/produkt.php?prod_id%3D3246&h=450&w=450&sz=37&tbnid=9T2MjeL0rxw1WM:&tbnh=90&tbnw=90&zoom=1&usg=__z8vENirMD6gp_TDtgdQpzCMIK7I=&docid=Rb3QQOJ_Jf9TfM&sa=X&ei=SmV6UcSwFYG1PN7bgcgO&ved=0CEcQ9QEwAw&dur=332Zaręczam, że to naprawdę działa, wystarczy się tylko stosować do obrazkowej instrukcji - chodzi o kąt łapania pętelką i kąt wyciągania delikwentki (wszak to tylko samiczki są krwiożercze

)
Z drugiej strony jest kleszczowa szkoła, która mówi ze kleszcza należy jedynie usuwac przez wykręcanie i to jak najszybciej.
Kleszczyca jak się napije zaczyna pozbywać się odchodów zakażając ranę, w której siedzi wgryziona.
Przy podrażnianiu kleszczycy, smarowaniu, przypalaniu zaczyna żygać do rany.
Jak wiadomo, krętki boreliozy to bakterie żyjące w przewodzie pokarmowym kleszcza.
Stamtąd właśnie, którąś ze stron pajęczaka, dostają się one do kolejnego organizmu żywiciela.
Mimo wszystko, skłaniam się ku metodzie wyciągania kleszczy. Cały problem polega głównie na tym, aby pozbyć się sublokatora jak najprędzej.
Tu się rodzi drugi problem - kiedy kleszcza już czujemy ( wcześniej działa jego znieczulacz )
jest już często za późno.
Stąd głównie należy postawić akcent na profilaktykę: repelenty, odpowiedni ubiór, kontrola całego ciała po wyprawie na łono natury.
Jak dalej tak pójdzie to przy coraz większym rozprzestrzenianiu się plagi kleszczy dojdzie do powrotu naszych wręcz atawistycznych obyczajów i podczas spotkań towarzyskich, prócz konsumpcji różnych potraw i napojów, prowadzeniu nader interesujących i kształcących rozmów o np. ziółkach będziemy ubogacać nasze towarzyskie obyczaje ... wzajemnym iskaniem

... i to obowiązkowo całego ciała, bo każden jeden, bądź jedna co za pożywienie kleszczom służyli, wiedzą że paskudy włażą wszędzie, nawet tam gdzie słonko nigdy nie dociera

Mam jednak nadzieję, ze przytaczana tu maść Betadine ma takie właściwości, które włączają u kleszcza "głupiego Jasia" i potraktowany maścią ową nieproszony gość w słodkiej nieświadomości opuszcza ten łez padół prędzej niż go sami z niego wyeksmitujemy, nie pozostawi nam zemsty na zasadzie "martwej ręki" w postaci przepaskudnego choróbska.