Pobiegłem do lekarza w poniedziałek i powiedział, że działać trzeba od razu. Dał mi Bactrim Forte, bo powiedział, że na 2 poprzednie antybiotyki bakterie w moim gardle się juz uodporniły najprawdopodobniej i nie zadziałają.
Niepokoi mnie to, że nie mogę zjeść żadnego owocu, ani wypić musującej witaminy C, a nawet zjeść zalewajki - wszystko, co kwaśne, albo chociaż lekko kwaskowe, powoduje nieznośne palenie gardła, jakbym pił czysty spirytus albo jakiś kwas

Chciałem sobie dziś pojeść śliwek, by dostarczyć sobie witamin, i okazało się, ze nie mogę - zjadłem jedną i łzy mi w oczach stanęły, chociaż była słodka jak miód, a nie kwaśna. Czy to normalne przy anginie?
Dzisiaj też wyplułem coś dziwnego. Od dwóch dni mój głos brzmiał kluskowato-metalicznie i czułem, jakbym miał kluchę w krtani. Dzisiaj napiłem się zimnego mleka, by ukoić na moment to gardło po zjedzeniu tej palącej śliwki i gdy przełknąłem ja, poczułem ruch zwrotny, pobiegłem do umywalki w łazience i wyplułem do niej coś dużego, wielkości śliwki węgierki. To nie było płynne, tylko konsystencji meduzy - mięciutkie, ale jednak stałe ciało koloru żółtego, ale z domieszką czerwonych plamek krwi. Moim zdaniem to ogromny czop ropny. Mniejsze czopy mam na migdałkach i na razie nie chcą zniknąć, ani się oderwać, ale ten był ogromny i miałem go głęboko w gardle właśnie, w okolicach krtani. Po wypluciu tego głos od razu zaczął brzmieć normalne. To coś się musiało tworzyć już od samego piątku, jak mnie zaatakowało choróbsko. Bactrim forte zdaje się działać. Dziś ból sam z siebie jest słabszy, ale na kwaśne reaguję tragicznie.
Cały czas mam też nudności i chce mi się wymiotować - od pierwszego dnia ataku tej anginy. Zjadłem dopiero co na obiad owsiankę - letnia, z goździkami, bo to niby na odporność dobre - i chyba niestety ją zwrócę. Próbuję jeszcze głęboko oddychać, leżąc na plecach, aby nie zwymiotować i nie podrażnić gardła, ale chyba nie dam rady. Od tej walki z tym cały jestem spocony, mimo że nie mam gorączki.
Dodam, że razem z anginą zrobiły mi się wykwity na nosie, a przez pierwsze dwa dni z oczu leciała mi ropa, co nigdy mi się nie zgadza. Infekcja w oczach została zwalczona jeszcze zanim zacząłem brać Bactrim. Oczy ropiały mi przez piatek, sobotę i niedzielę rano. Wieczorem już przestały, a w poniedziałek po południu zacząłem brać Bactrim.
Ale mnie kopnęło!!!!! Mam nadzieję, że będzie bez powikłań żadnych, a lekarz rodzinny powiedział, że jak teraz angina wróci, to już mnie tylko ratuje pewna doktor laryngolog, która jest niestety droga i jakby coś na wizytę u niej nie będzie mnie stać przez najbliższe 2 miesiące.
Co mogę zrobić, by paskudztwo nie wróciło szybko? Jakieś sposoby uodpornienia się? Jakieś syropy antyseptyczne, płukanki, inne rzeczy? Jak świństwo ma wracać znów, to chociaż niech zaczeka ze 2 miechy od teraz, bo ja bez żadnych wolnych pieniędzy jestem, a obecnie pracuję na umowę o dzieło tymczasowo i nie jestem ubezpieczony, więc szpital odpada, bo przyjdzie mi za niego słono zapłacić

Akurat w takim momencie musiało mi się zacząć.