Trędownik jest jak hormon, jak panaceum- działa na wszystko (u mnie oczywiście)
Doskonały na watrobę i na stany wyczerpania.
Na niestrawność.
A nade wszystko na problemy skórne.
Po poważnym poparzeniu, nie ma blizny.
Na ból zęba, na ból głowy.
No i diosmina.
Kuzynce pomógł na bóle kolan.
Koleżance pomógł w trądzik różowatym.
Ja leczyłam nim rozmaite kontuzje.
Zapach części naziemnej specyficzny- a dla mnie jak najlepszy zapach.
Szukam go wszędzie. Zawsze się cieszę ze spotkania. Mam go w ogródku.
Jest bardzo podobny do pokrzywy, często rośnie w jej towarzystwie. Przy czym liści pokrzywy nic nie zjada, a trędownik od młodości jest pojadany przez różne owady.
Jak widzisz, jak przydzielano ludziom rózne role, mnie przypadł kult trędownika.
Jak byłam malutka chorowałam na skrofuły.
A on nazywa się scrophularia nodosa - może stąd.