Striker, dlatego należy poobserwować głosiciela tych teorii w praktyce, czy sam je stosuje w stosunku do siebie.
Jeśli nawet delikwent/ka je stosuje, to nadal nie zwalnia czytelników ze stosowania własnego rozumu. Pewnie drobnym drukiem gdzieś jest napisany jakiś du**chron.
U większości osób grypa trwa tydzień, a leczenie łagodzi objawy, zanim organizm nie opanuje sprawy.
Tak na prawdę jest bardzo mało leków rzeczywiście przeciwwirusowych, przede wszystkim dlatego, że wirusy wbudowują się w geny komórek i zmuszają komórkę do produkcji wielu kopii wirusa, zanim sama się nie rozpadnie, a potem uwolnione wirusy atakują następne komórki, jeszcze zdrowe. W tym sensie rzeczywiście komórki zakażone aktywnymi wirusami giną i mamy nadzieję na powstanie w to miejsce nowych, wolnych od wirusa i prawidłowych. W przypadku niektórych wirusów, to jest tylko chciejstwo. Opryszczka się wbudowuje w tkankę nerwową na stałe, wirus ospy wietrznej może się obudziić w formie półpaśca, żółtaczka kończy się często zwłóknieniem i marskością wątroby, a wirus HIV powoli i niszczy układ odpornościowy. Na dodatek wiadomo, że niektore wirusy wywołują nowotwory.
Wiele ziół działa przeciwwirusowo dzięki lektynom, które zatykają wirusom drogę do wnętrza komórek. Tak działają na przykład mięta, melisa, czarna porzeczka, malina - tradycyjne środki na grypę.
Jeśli układ odpornościowy jest słaby, to grypa może się ciągnąć jak smród i powikłać zakażeniami bakteryjnymi, co może być groźne, z pogrzebem włącznie.
Raz jeszcze: bez względu na to, co ktoś, gdzieś wypisuje, należy uruchomić własny rozum, dokładnie tak, jak się wysłuchuje polityka w czasie jego kampanii wyborczej.
Pozdrowienia :-)