Hej, Leo - skromność przede wszystkim ;-)
Byłeś łaskaw pominąć swój wpis, na który ja odpowiedziałem:
W przetwórni rybnej nie byłem, ale pracowałem w zakładach farmaceutycznych. Tam tak się nie da. Jak się konfekcjonuje tran - to musi to być tran - ta nazwa to nie tylko nazwa, ale też i skład, i musi spełniać wszelkie wymogi. Zapakowanie pod tym tytułem jakiegoś tłuszczu paszowego nie wiadomo z czego zrobionego nie przejdzie - zaczynając od przyjęcia surowca do zakładu (badania surowca), kończąc na analizach gotowego produktu - zakład musi zagwarantować odpowiednią jakość swojego wyrobu. Dopuszczenie do obrotu jakiegoś badziewia oznaczałoby w krótkim czasie zabranie zakładowi koncesji na produkcję. I jeszcze - zanim ten tran się kupi od producenta tranu - to jest wymóg sprawdzenia tego producenta - czy zagwarantuje odpowiednią jakość wyrobu - od byle kogo kupować nie można .
... co jakiś czas wyskakują raporty pokazujące niezgodność składu deklarowanego i rzeczywistego różnych suplementów. [...] Firma dostaje pozwolenie i rejestracje na coś, a potem jest produkcja i życie. [...] lub po prostu świadomie zaoszczędzić na kosztach.
Bo żaden HACCP nie wyeliminuje patologii, jaka dziś zdaje się być powszechna...
Hmm, tak było bodaj we Wrocławiu przy produkcji parówek cielęcych dla dzieci ... bez cielęciny... Skazano menadżerkę i dyrektorkę, ale w produkcji brał udział "cały zakład"...
Jak jednak traktować / nazwać sytuację kiedy badania wyraźnie wskazują na czynnik ryzyka (kortykosteroidy), którego nie powinno się stosować łącznie z produktem , a firma farmaceutyczna wypuszcza produkt złożony, w którego skład wchodzi właśnie ów ryzyka czynnik? Mało tego - do zastosowania samego produktu są wskazania bardzo ograniczone, według zdrowego rozsądku i badań, a w Polsce "rozdaje" się go na prawo i lewo, nawet bez dokładnej diagnozy?! Piszę o antybiotykach z grupy fluorochinolonów i wspomnianym tu już problemie, który nieco rozjaśnia badanie:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5632915/ Osobiście nie rozumiem lamentów na tran z odpadów rybich - i co w tym złego, że połów się wykorzystuje zamiast utylizować w jakiejś spalarni? Tran nie idzie w całości do mączki rybnej, musi być oddzielony.
Ziemniaki też się wyciąga z niezbyt sterylnej ziemi, ale to nam nie przeszkadza w ich zjadaniu po oczyszczeniu i obróbce termicznej.
I tu Ciebie Basiu nie poznaję – w artykule nie krytykowano pozyskiwania oleju rybiego z odpadów, ale podano jak w trakcie procesu produkcyjnego tworzy się z niego raczej toksyczną substancję, zgoła mało mającą wspólnego z tranem. W zasadzie publikacja publicznie dostępna, a producent nie toczy batalii sądowej z autorem... Możliwe, że autor jest doskonale obeznany z procesem produkcji, możliwe że to konkurencja, ale zastanawia mnie to pobłażanie – wygląda na celowe dzielenie rynku - jego segmentowanie, na zasadzie: „dla każdego coś dobrego” ;-)
Ależ Basiu - ja chciałem powiedzieć tylko o tym, że mojej mamie pomógł na coś tłuszcz rybi (mięśniowy) w kapsułkach f-my Gal - kupiony w aptece - to że może mieć coś wspólnego z przetwórniami ryb do tej pory do głowy mi nie przyszło .
Sprzed ilu lat był ten produkt?
Oby w tym przypadku zachował swoje właściwości, w przeciwieństwie do "tranu"...