Kilka lat temu kupiłam sadzonkę ruszczyka. Powiedziano mi, że nie wytrzymuje zimą temperatury poniżej -7oC, u sprzedawcy zimuje w szklarni. Szklarni nie mam, ale trzymałam na balkonie do pierwszych mrozów, a potem w domu niezbyt podlewałam - miał niby zimować. No, więc trzymał się taki bonsai, ani rósł, ani ginął. Ostatniej jesieni stwierdziłam, że dekoracyjny to on nie jest, ale spróbuję go przesadzić i zobaczę, co będzie dalej. Okazało się, że może w łodygi nie uderzył, ale korzenie są pokaźne i są kiełki nowych gałązek. Dałam mu nową ziemię i solidnie zaczęłam podlewać. Na Boże Narodzenie wypuścił miotełkę nowych gałązek. No, tak - w strefie śródziemnomorskiej zima jest porą deszczową.
Mój "bonsai" co roku kwitł, ale ani razu nie wyrosły mu czerwone kuleczki. Może trzeba go pędzelkiem, czy co?
Czy ktoś ma jakieś własne doświadczenia (hodowlane) z tą rośliną?
Pozdrowienia :-)