Dziękuję bardzo za odpowiedzi.
Córka wypróżnia się codziennie (2-3 razy). Z tego powodu nie podajemy żadnych środków przeczyszczających.
O pestkach z dyni słyszałam (gdzieś mam zapisane dawkowanie) i jeśli tylko będą dostępne to oczywiście zakupimy. Przeleczymy się wszyscy w ten sposób. Córce chcieliśmy podawać nalewkę kapucyńską ale niestety ten smak nie przeszedł (z mężem jesteśmy w środku kuracji). Ja piłam herbatkę z piołunu, olej z pestek dyni i czarnuszki, ciężko niestety to podać dziecku (olej jako np. dodatek do sałatek tak, ale całą łyżeczkę...jak to wmusić w dziecko?).
Córka (odpukać) nie choruje. W tym roku zaliczona tylko grypa żołądkowa (lekko biegunka bez wymiotów, my przeszliśmy to duuużo gorzej), jeden katar i jakaś reakcja alergiczna na wakacjach ("jakaś" ponieważ leki na alergię pomogły a nie znaleźliśmy przyczyny, po powrocie samo przeszło). Codziennie podaję zestaw witamin z cytrynianem magnezu.
Mamy polski (swojski) miód i domowe soki, które służą jako dodatek do herbaty (soki z malin, czarnej i czerwonej porzeczki, aronii, agrestu - to co jest zazwyczaj w przydomowym ogródku). Obecnie jesteśmy na końcówce La Pacho (córka pije z miodem, sokiem i witaminą C). "Normalnie" pije herbatkę z suszu owocowego, w zależności od tego czym akurat dysponuję to może być jabłko, żurawina, aronia, hibiskus, róża, jeżyna, rokitnik itp. (z miodem, sokiem i witaminą C).
Sok z kaliny już namierzyłam - bardzo dziękuję Basi. Z dżemem może być ciężej ale zrobię co w mojej mocy.
Jeżeli nie znajdziemy pomocy w Krakowie, to będę wdzięczna za namiary z Gdańska (Teściowie mieszkają 60 km od Gdańska i będziemy w tym rejonie przez kilka dni).
Małgosiu - Córce podmywałam pupę (tylko po kupie) naparem z piołunu, dziękuję za radę i dodam to przemywanie także do porannej toalety. W sumie nie pomyślałam o tym, że przydałoby się takie mechaniczne usuwanie jajek (chociaż świadoma jestem ich cyklu rozmnażania to jakoś tego faktu nie skojarzyłam). Jesteśmy na etapie pampersów, co mnie w tej chwili niezmiernie pociesza, mam wrażenie, że łatwiej utrzymać higienę w ten sposób.
W przedszkolu, kiedy się coś dzieje, dostajemy taką informację (np. przy wszach każdy rodzic dostał ulotkę z informacjami jak się z nimi "obchodzić"), obecnie panuje tylko

ospa wietrzna i liszajec zakaźny. Za każdym razem kiedy dziecko musi mieć zmienionego pampersa Panie ubierają jednorazowe rękawiczki, kładą dziecko na przewijaku, na którym jest położony ręcznik i zmieniają pieluchę. Ręcznik wyrzucają do prania. Wydaje mi się, że pod tym kątem ta higiena jest zachowana.
Będziemy kontynuować synbiotyk. Osobiście wolałabym jogurty/kefiry/kiszonki. Problem pojawia się kiedy dziecko tak najprościej w świecie traci swój (wilczy) apetyt i nie chce jeść... Wtedy podanie takich bakterii (wymieszanych z mlekiem) jest najprostsze. Skłamałbym gdybym napisała, że córka w ogóle nie je sfermentowanego pożywienia, problem w tym, że przy małym apetycie pół kiszonego ogórka albo kilka łyżeczek jogurtu to trochę zbyt mało. Zdaję sobie sprawę, że te zielone kupy to najprawdopodobniej wina zbyt małej ilości dobrych bakterii w jelitach (dysbakterioza?), owsiki na dodatek sprawiają, że może dojść do zapalenia.
Pyrantelum zakupimy. Tutaj Vermox jest bez recepty. Boję się tylko podawać non stop tabletki. Póki co zrobimy trzecią turę Vernikabonu (po tym apetyt wraca, córka lepiej śpi, w magiczny sposób znika szorstka skóra...).
Jeśli ktokolwiek zna kogoś, kto będzie mógł nam pomóc to będę wdzięczna za namiary.
Przyznam szczerze, że znam kilka osób, które zmagały się z owsikami, ale nigdy tak długo i tak intensywnie. Dobija mnie już ten codzienny widok. Tym bardziej, że wcale nie jest lepiej, a pokusiłabym się o stwierdzenie, że te pasożyty mają coraz większy (negatywny) wpływ na córkę.
jeszcze raz bardzo dziękuję za rady i serdecznie pozdrawiam!