W okolicy blizny pooperacyjnej na piersi mam pod skórą takie jakieś zgrubienia, twarde miejsca. Postanowiłam sobie okładać to maceratem z bergenii.
Zmiksowałam liść bergenii, dodałam do niej liść złotego wąsa i żyworódki. Miałam to moczyć w wodzie, ale pomyślałam że może będzie lepiej w oleju rycynowym. Dolałam kilka kropel oleju z rokitnika, żeby przy okazji działało na bliznę.
Wyszła z tego taka fajna zielona papka, robię sobie z niej okłady na noc.
Trzymam słoiczek w lodówce. A że wygląda całkiem apetycznie, a my w domu same wegany, więc zielone lubimy, to napisałam na słoiku: To jest maść! Nie zjadać!
Chociaż chyba by się nie otruli...?
