Co do kokosa - zażywam regularnie olej kokosowy nierafinowany i to od dwóch lat. Codziennie nawet 3 łyżki stołowe. Nie pomaga mi to jednak z odpornością, chociaż poprawiły mi się od czasu jego stosowania próby wątrobowe i bardzo dużo schudłem. Co do błonnika, to często jem siemię lniane, a teraz codziennie używam nasion i łupin babki jajowatej, bo zalecił mi to lekarz. zażywam więc dużo błonnika. Do tego jem hurtowo jabłka i to razem z gniazdami nasiennymi. Tylko ogonka nie zjadam i listka, jak się trafi

Czasem piję też ocet jabłkowy ekologiczny, ale rozcieńczam go mocno, bo mam delikatny żołądek i porcję, którą ludzie rozcieńczają jedną szklanką wody ja rozcieńczam trzema. Często jem też płatki owsiane na wodzie, dodając do nich cynamon i czasem też goździki, bo te przyprawy też niby zwiększają odporność, ale nie w moim przypadku niestety. Dodam, że jem też sporo surowej cebuli i innych warzyw poprawiających odporność, ale nic nie działa w moim przypadku. Wypróbowałem bardzo wiele ziół i naturalnych środków na odporność, od olejków eterycznych, po owoce, warzywa i różne oleje. Żadnej poprawy z węzłami chłonnymi. Poza tym wymaz z gardła miałem robiony ze 3 razy w ciągu kilku miesięcy i testy na różne choroby (gronkowiec, paciorkowiec, borelioza, toksoplazmoza) i wszystkie były negatywne - i wymazy i testy z krwi. Teoretycznie nie mam więc żadnego stanu zapalnego spowodowanego bakteriami.
Miałem ostatnio tez kolonoskopię i mam stwierdzony obrzęk błon śluzowych jelita, ale badania histopatologiczne nie wykazały ani zapalenia, ani nowotworu. Wycinki były pobrane z trzech miejsc, w których niby jest obrzęk jelita i nie wykazało żadnej infekcji bakteryjnej czy innej. Gardło też obrzęknięte mocno stale od trzech czy czterech lat, a nic nie wykazano, ale lekarz powiedział, że wygląda gorzej niż tragicznie - czerwone i spuchnięte. Kiedyś można było to zwalić na refluks, ale z tym sobie już poradziłem i praktycznie wcale go nie mam,. a gardło dalej ciemno-czerwono-fioletowe i spuchnięte.
Do tego okazało się ostatnio, że muszę być objęty dobrym leczeniem gastrologicznym, bo nie trawię jedzenia - wiele z tego co zjem wydalam dokładnie w takiej samej postaci, w jakiej to połknąłem. Proktolog kazał iść do gastrologa i zbadać wątrobę i trzustkę.
Już sam nie wiem, do jakiego lekarza iść z tą żałosną odpornością i innymi rzeczami. Od lat jest tak, że specjalista odsyła mnie do specjalisty i uprawiają totalną spychoterapię, już nie mówiąc o tym, że mimo kiepskiego stanu ogólnego nie chcą za bardzo wypisywać mi skierowań na badania, a na prywatne badania i leczenie mnie nie stać i długo nie będzie stać. Męczę się więc tak z tym wszystkim już kilka lat i nie zanosi się na to, że w końcu zostanę dobrze zdiagnozowany. Gastrologów zaliczyłem już z pięciu, laryngologów też, ale pomoc żadna. Wymaz z gardła, który nic nie pokazuje i antybiotyki, mimo, że nic nie ma na wymazie. Z gastrologami podobnie - też tylko jakieś leki łagodzące objawy, ale nie leczące przyczyny problemów, bo nawet nie miałem żadnych dokładniejszych badań, typu jakaś tomografia czy rezonans, ale teraz jak proktolog napisał w opisie choroby, że oddaję w stolcu dużo jedzenia i śluzu i wymagam diagnostyki gastrologicznej, to może w końcu otrzymam skierowanie chociaż na jakieś badania tej trzustki, która zresztą mnie też boli, podobnie jak wątroba i to od dawna, a żaden gastrolog od kilku lat nie wypisał mi na nią żadnych badań, mimo, że zgłaszałem wielokrotnie jej bóle i zaburzenia w trawieniu i to, że często się zażółcam, mimo, że nie mam kamieni żółciowych - miałem, ale były rozpuszczone i regularnie robię sobie usg jamy brzusznej, oczywiście prywatnie, bo mój lekarz twierdzi, że należy się ono tylko co roku, a gastrolog powiedział mi, że muszę mieć robione częściej - chociaż ze 2 razy w roku. W ogóle z leczeniem u nas to masakra, jeżeli nie ma się kupy forsy na diagnostykę i potem leczenie, ale teraz najważniejsza diagnostyka właśnie, a nie mogę się o nią nikogo doprosić...