Witajcie!
Sprawa dotyczy mojego teścia. Mój teść ma 82 lata i nigdy nie chodził do lekarzy-nawet internisty. Pięć lat temu przeszedł udar mózgu i całkiem ładnie się po ni pozbierał, pozostał lekki niedosłuch. Dwa miesiące temu kichnął i zaczęło go boleć pod lewym podżebrzu. Bolało co raz mocniej i po namowach poszedł do lekarza. Omijając już wszystkie zawiłości- diagnoza: Rozległy rozsiany nowotwór płuc,opłucnej z przerzutem do wątroby,nadnercza, mięśni i kości i węzłów chłonnych. I teraz po szybkiej reakcji lekarzy, dostał jedno duże naświetlenie klatki piersiowej,a bóle niemiłosiernie zresztą, zostały zniwelowane prawie do zera po zaaplikowaniu przez wspaniałą lekarkę od bólu, mieszanki przeciwbólowej. Teść nie cierpi i czuje się dobrze. Rodzina z każdej strony każe mu pić medykamenty, jeść pestki, papryczki, sody, zioła, maceraty itd itp. Moje pytanie: Czy to jest bezpieczne i czy warto męczyć człowieka nie wiedząc, czy to wszystko nie pogorszy sprawy?