Historia z późnych lat 80-tych.
Znajoma Chinka miała koszmarny reumatyzm, chodziła zgięta w przecinek. Jak przyjechała do Polski z mężem, który miał tu kontrakt, to od razu poszła do reumatologa, by porozmawiać o terapii złotem. Lekarz się zgodził, że to by miało sens, ale ona miała być w Polsce tylko około pół roku, a to było za krótko na całość terapii. Prawdopodobnie to chyba rzeczywiście były zastrzyki, bo inaczej mogłaby sobie wykupić piguły i jechać do domu.
Wniosek z tego jest taki, że wtedy nawet w Chinach słyszeli o tym, ale z jakiegoś powodu nie było to u nich dostępne dla chorych.
Pozdrowienia :-)