Lamblie to nie robaki, tylko pierwotniaki. One nie potrzebują cukru. W badaniach kału niezmiernie trudno je wykryć, bo automat nie odróżnia ich od niestrawionych ziaren skrobii.
Mnie udało się znaleźć u Młodego po 5 latach poszukiwań i bezsensownych badań alergologicznych, gastroenterologicznych i wielu innych, bo uparłam się na testy z krwi na własny koszt i bez skierowania od lekarza. Wyczerpywały się już pomysły, co u Młodego jest nie tak, a objawy były nieostre i od dawna. Dlatego sama zaczęłam czytać i szukać. Znalazłam informację, że z kału jest tylko 5% szans znalezienia lamblii, ale z krwi to już 50-60%. Zarówno igg, jak i igm miał dodatnie. Jak zaniosłam wynik lekarce, to szczęka jej opadła na podłogę, że sama na to nie wpadła przez 5 lat.
Lamblie są powszechnie lekceważone, bo u sporej części ludzi nie dają objawów, a u innych tylko nieznaczne. Jeszcze nie słyszałam o przypadku ostrych objawów zakażenia lambliami.
Sprawdzić nie zawadzi.