W Wikipedii opis jest tutaj:
https://pl.wikipedia.org/wiki/BiorezonansSam opis - jak opis, może być, jednak nieco dziwi mieszanie elektroakupunktury z biorezonansem.
Elektroakupunktura zupełnie nijak się ma do biorezonansu. To jest akupunktura, tyle, że igły lub szczoteczki są podłączone do prądu. O doświadczeniach w stosowaniu elektroakupunktury w leczeniu bólu w Polsce pisał już w latach 80-tych Julian Aleksandrowicz
Idea biorezonansu jest oparta o zasady energetyczne Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (taka ciekawostka) i medycyn pokrewnych.
Chyba nie... Twórcy różnych zapperów raczej się nie powoływali na żadną chińszczyznę, ale raczej na osiągnięcia nowoczesnej fizyki - że wszystko ma swoje naturalne drgania rezonansowe, wystarcy je ustalić i ewentualnie zmodyfikować, by było dobrze.
Placebo..
Ale jednocześnie współczesna nauka dzięki wielu różnym badaniom szacuje skuteczność placebo od 35 % do 90% w zależności od różnych przypadłości.
W zasadzie biorezonans może być według mnie formą psychoterapii, czyli czegoś, co ewidentnie nie przechodzi przez podwójną ślepą próbę. Może działać za pomocą relaksu, miłego towarzystwa, miłej obsługi, pobudzonej nadziei - to są bardzo ważne elementy pomyślnej terapii. Tak samo działa muzykoterapia, terapia zajęciowa, terapia kolorami, światłem, spacerami nad morzem, terapia tańcem, terapia w klasztorach, medytacja, modlitwa, terapia z udziałem zwierząt.
No więc fajnie - placebo - i tyle... Niestety zbyt to byłoby prostackie, ponieważ poważne badania naukowe wykazały zdecydowanie większą efektywność metod biorezonansu niż placebo w przypadku pewnych dolegliwości psychosomatycznych i gastroenterologicznych (Nienhaus J, Galle M (2006). "[Placebo-controlled study of the effects of a standardized MORA bioresonance therapy on functional gastrointestinal complaints]". Forsch Komplementmed (in German). 13 (1): 28–34.).
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16582548
Akurat to jest w miarę proste: choroby psychosomatyczne poddają się psychoterapii.
Urządzenia i gabinety są produkowane i używane w USA, Wielkiej Brytanii, Holandii, Węgrzech, Czechach, Niemczech i Szwajcarii.
I tu się zaczyna zabawnie.
Słyszałam, chyba od arte, historię o człowieku, Polaku, któremu na biorezonansie znaleziono boreliozę hiszpańską i wirusa eboli czy dengę (już nie pamietam, ale jakiś tropikalny egzot) i coś tam jeszcze, człowiek dostał do wykupienia paczuszkę miety, melisy i dzikiej róży i propozycję serii zabiegów z gwarancją wyleczenia. Oczywiście człowiek z szansy skorzystał i został z tych chorób "wyleczony". Zabiegi wyglądały tak, że kilka osób na sali leżało na leżaczkach, podłączeni do jakiegoś urządzenia i patrzeli, jak na monitorkach jedne słupki im schodziły w dół, a drugie szły do góry. Wszyscy byli zadowoleni, że terapia świetnie idzie, była nieco droga, ale świetnie szła i się zakończyła sukcesem. Ten Polak nigdy spoza Polski nie wyjeżdżał, ale coś go strzykało i dał się przebadać. Pewnie urządzenie było ustawione pod typowego Niemca, czy Szwajcara, który co roku wyjeżdża nad Morze Śródziemne, a co jakiś czas może dalej w świat i można mu wcisnąć różne egzotyczne choroby. Czyli po prostu ściema.
Jestem w stanie uwierzyć, że obsługa tego cyrku może i pracowała w dobrej wierze, ale producenci urządzenia to na pewno oszuści.
Inna sprawa, to choroby poddające się psychoterapii, jak nałogi, nerwice, choroby psychosomatyczne, zaburzenia odpornościowe - wtedy to pewnie czasem może mieć sens, ale bez wciskania nadmiernego kitu, że pod działaniem prądu właśnie się rozpada stado egzotycznych wirusów. No, chyba, że ten kit o tych wirusach jest elementem obrazowania planowanej psychoterapii.
***
Paweł, zapraszasz do dyskusji o biorezonansie, ale widzę, że są skargi na pousuwane wpisy. To o co chodzi w tym zaproszeniu?
Pozdrowienia :-)