Na sobie testuję często w ramach drzewoterapii wodoterapię :-).
Niestety, trudno mi jest do tego znaleźć towarzystwo, najwyżej obserwatorów :-(
Wodoterapia zachodzi przy temperaturze wody, poniżej której nawet normalne dzieci się nie moczą.
Jeśli mam kąpielówki, to się spławię przez chwilę, jeśli nie mam kąpielówek lub warunki do przebrania są nijakie, czyli brak ręcznika lub spódnicy lub kurtki, to wchodzę tak głęboko, aby nie zamoczyć majtek, umyję twarz, szyję i ręce, zmoczę brzuch i czubek głowy.
Wbrew pozorom nie trzeba do tego jakiegoś wyjątkowego hartu lub odporności.
Po rozebraniu się i wejściu do wody naczynia krwionośne na skórze się kurczą i strata ciepła się zmniejsza. Rozluźnienie mięśni wspomagane krótką przebieżką także redukuje niepotrzebną utratę ciepła. To obserwatorom jest zimno, a nie kąpiącym się.
Stare dziadki - morsy z gdańskiego Jelitkowa mawiały, że kąpiel w zimnej wodzie działa trochę tak, jak przepychacz na zlew - pod lekko zwiększonym ciśnieniem usuwa niepotrzebne śmieci, które od razu ulegają spaleniu.
Jednak, aby nie było wątpliwości - to nie jest metoda na odchudzanie! Wystarczy popatrzeć na foki i wieloryby, jakie mają doskonałe kształty :-)