Smocze błogosławieństwo ^^ Nazwa wzięła się podobno od nasion drzewa, które według Indian mają kształt smoka.
Testowałam na sobie, zetknęłam się z tym po raz pierwszy jakieś 3 lata temu. Żywica dosyć cierpka w smaku, gorzkawa, trochę jak mocne, wytrawne, czerwone wino. W okresie jesienno-zimowym stosowałam dosyć regularnie. Podawałam też mężowi i córce przy pierwszych objawach przeziębieniowych. Skuteczność bardzo dobra, odpowiednio wcześnie zażyta hamuje rozwój przeziębienia - w ciągu kilku godzin istotna poprawa samopoczucia. Dałam kiedyś w pracy naszej kierowniczce apteki szpitalnej, którą rozkładały objawy grypopodobne, po 3 godzinach przyleciała spisywać nazwę, tak jej się poprawiło.
Całe życie miałam skłonność do opryszczek - po kuracji buteleczką ok. 50 ml zapomniałam o niej na jakieś 2 lata. Czytałam kilka publikacji naukowych na jej temat, pamiętam, że wykazuje dosyć szerokie spektrum działania wiruso - i bakteriobójcze, nawet w jakiś sposób działa na wirusa HIV i HCV.