Owszem, wiele świeżo zmielonych ziół po zalaniu wodą z cukrem i kwasem cytrynowym bardzo ładnie fermentuje dając gotowe wina ziołowe - lecznicze a czasem nawet bardzo dobre w smaku.
Typowa proporcja to np. wziąć ok. 1-2 litry świeżej mielonki (dajmy na to czyściec leśny lub kłącze rdestowca, rdest plamisty, korzeń kobylaka, gałązki wierzby, owoc jesionu, kłącze kosaćca - wiele takich win już robiłem), zagotować w 3 litrach wody, odstawić na te 20 minut po czym dodać ok. 30 gramów kwasów (cytrynowy, askorbinowy), kilo cukru i 2 litry zimnej wody (ja wszystkie wina owocowe i ziołowe robię na wodzie z kranu, żadnego gotowania - i wszystkie wychodzą świetne). Drożdże tylko S. bayanus bo one "żrą wszystko". Jak przeżrą ten cukier to dodać jeszcze z pół kilo, wino będzie mocniejsze i stabilniejsze, lepsza będzie też ekstrakcja. Po ok. miesiącu wino zlać przez sito do nowego wiaderka/słoja/baniaka a po kolejnym miesiącu lub półtora - spompować znad osadu. Już w tym momencie mamy stabilny (choć często jeszcze mętnawy) produkt o dużej trwałości i nierzadko skuteczności. Niedługo będę tak robił wino z suszonej, zeszłorocznej katalpy.
Jeszcze kwestia pożywki dla drożdży - zioła zawierają trochę takich substancji ale zwykle starcza ich tylko na kilka dni fermentacji (w przypadku wierzby nawet na kilkanaście) - potem trzeba dorzucić ok. grama pożywki. Można też dać od razu na początku. Jak z rurki czuć siarkowodór to znak, że natychmiast trzeba sypnąć pożywkę.