Okresowe występowanie w nerkach złogów szczawianowych oraz wieksze ostatnio doświadczenie w biegach krótkodystansowych skłoniło mnie do refleksji nad stosowaniem szczawiu w leczeniu, leczeniu siebie. Używałem polnego, tego powszechnie polecanego przez przechrzczoną opcje liberalną do celów spożywczych, bo akurat tylko jego potrafię bezbłędnie rozpoznać

Sorki, już bez żartów i polityki

Na stronie Gospodarza jest wzmianka, że biegunki spowodowane są zawartością antrachinonów i szczawianów i że korzystniej pod tym katem jest zbierać go w lecie i gatunki nie kwaśne w smaku. Na zawartość tych składników mają też wpływ warunki w jakich chaszcz wegetuje, gdzieś czytałem, ale nie pomnę gdzie.
I tu garść pytań:
1. Które gatunki nie są kwaśne i zawierają mniej antrachinonów ?
2. jakie warunki środowiskowe sprzyjają/niesprzyjają odkładaniu niepożądanych substancji w kłączu rośliny ?
Czyli mówiąc wprost czy wie ktoś może co dokładnie i gdzie kopać i byłby tak miły się tą wiedzą podzielić?
ps. Najlepiej łopatologicznie, np. w stylu "ukop se chłopie kobylaka i będzie ok"
