Hej wszystkim.
Wprawdzie moje pytanie sprzed m-ca przeszło bez echa, ale nic to - piszę dalej. Choćby po to, by ktoś inny, kto kiedyś tu trafi z podobnymi problemami, nie musiał przechodzić tego, co ja, teraz i wyszedł trochę pokrzepiony. Bo ja jestem na granicy wytrzymałości, niedożywienia i nerwicy lękowej.
Jest źle.
Po 2 m-cach ścisłej diety antyhistaminowej (bez roślin strączkowych, orzechów, pomidorów, awokado, serów dojrzewających, kiszonek, alkoholu, selera, cytrusów, pszenicy, gruszek, kakao) i faszerowaniu się probiotykami, spiruliną, B6, B12, C, D3, olejem z czarnuszki, estrami lnianymi i ziołami, które miały stabilizować komórki tuczne, poprawiło się tylko to, że przestała mnie boleć głowa i skończyły się bóle brzucha.
Niestety, pozostałe objawy rozhulały się tak, że nie ma już prawie dnia bez następującej sekwencji, czasami w lekko zmienionej kolejności: zjedzenie czegoś (albo i nie) -> ogromne poczucie niepokoju -> ucisk głowy -> lęk ->kołatanie serca -> parestezje głowy i twarzy ->mrowienie warg i ust -> czasem zaczerwienie ust bądź powolne pojawianie się pokrzywki na śluzówce ->biegunka ->panika ->jeszcze większy lęk i osłabienie ->sięgnięcie po antyhistaminiki z nadzieją, że zdążą zahamować obrzęk.
Skutki: rosnący lęk przed jedzeniem, wycieńczenie, narastająca nerwica, niechęć do wychodzenia gdziekolwiek.
Wiem, co teraz powiecie: to stres indukuje te objawy. Ha! Też tak myślałam, starając się usilnie relaksować. Ale jakiś czas temu natrafiłam na artykuł doktora, który całkowicie odwraca ten łańcuch przyczynowo-skutkowy, przyczynę, paczajcie:
http://www.alergologia.com.pl/113-psychika-a-alergiaGdy to zobaczyłam, uznałam, że trzeba niestety uderzać do służby zdrowia, bo nie da się już dłużej żyć, nie wiedząc, co jeść, co się dzieje, czy to tylko moje subiektywne odczucia, czy może faktycznie nadciąga kolejna anafilaksja (przypominam - miałam ją po pyralginie i w ogóle mam uogólnione, ostre reakcje od dziecka, np. na ukąszenia owadów, pyłki zbóż, zimno, gorąco itp).
Chwyciłam swoje skierowanie na leczenie specjalistyczne i... w 4 placówkach powiedziano mi, że najbliższy termin za 5 m-cy. Nie wiedząc, czy tyle przeżyję w takim stanie, umówiłam się wczoraj prywatnie u jednej z wiodących specjalistek w temacie obrzęków. Wyszłam lekko zdruzgotana.
Pani dr wprawdzie zrobiła rzecz piękną - mimo wizyty prywatnej, natychmiast wypisała mi skierowanie na pierwsze badania z osocza krwi na NFZ do szpitala, ale dodała też, że: 1. One tak naprawdę nic nie powiedzą 2.Dalej powinnam nie jeść tego, co rzuca choć cień przypuszczenia, że może mnie uczulić 3. Ponieważ z powodu moich reakcji odpadają testy skórne, trzeba będzie przeprowadzić specjalnie dla mnie sprowadzone testy płatkowe, również zawierające chemię, znieczulenia dentystyczne itp. i przeprowadzić je w szpitalu, bo coś w tym zestawie prawie na pewno wywoła u mnie wstrząs

(( Do tego dojdą prowokacje mojego umęczonego organizmu alergenami podwójnie zaślepionymi. 4. Nie wiadomo, czy stres u mnie coś wywołuje, czy jest czegoś skutkiem, 5. Mogę sobie odpuścić czarnuszki, katalpę i zioła, bo proces powstawania obrzęków naczynioworuchowych i uogólnionych reakcji alergicznych ma głębsze podłoże i nie da się go w żaden sposób zminimalizować, ew. lecząc wszystkie stany zapalne.
Muszę oddać sprawiedliwość p. doktor, że przejęła się mną bardzo i poważnie podeszła do sprawy. Z drugiej strony, od wczoraj chce mi się wyć. Kto normalny po wstrząsie anafilaktycznym nie bałby się prowokacji i testów, które ten wstrząs prawie na pewno wywołają? Oszaleję, czekając te 2 m-ce na badania i ze świadomością, że nic nie mogę zrobić, bo, cytuję p. doktor, "tu nie chodzi o stabilizację komórek tucznych".
Ale coś we mnie się straszliwie buntuje. Jak to nic się nie da zrobić...? Ciało jest całością, coś musi dać się zrobić...

Powiedzcie coś proszę, co choć trochę pokrzepi

P.S. Mam serdeczną prośbę. Dziękuję za wszystkie prywatne wiadomości. Wiem, że wypływają one z dobrych intencji, ale proszę nie przysyłać mi porad dotyczących duchowości. Gdybym nie szukała wskazówek dotyczących fitoterapii, zapisałabym się na jakieś forum New Age. Mam od lat swój system wartości i jestem tu, by rozmawiać o ciele i biochemii, nie duszy bądź jej braku. Dzięki!
