Dzień dobry!

Na początek chciałam się przywitać i bardzo, ale to bardzo podziękować p. Basi za prowadzenie niniejszego forum, ale także wszystkim jego użytkownikom. Podglądanie przez lata Waszych dyskusji oraz zagłębianie się w opracowania doktora nie raz uratowało mi już skórę, gdy lekarze rozkładali ręce - a rozkładali często.
Przyszedł w końcu jednak moment, w którym niestety przeszukiwanie forum nie wystarcza, dlatego nieśmiało zakładam wątek o cholerstwie, które od czasu do czasu zatruwa mi życie.
Choć wychowana na wsi, w rodzinie z wielkim zamiłowaniem do ziół, niestety od zawsze cierpiałam na szereg alergii wziewnych, skórnych i pokarmowych. Dochodziło do tego ostre AZS, pękające i krwawiące dłonie, wysypki kontaktowe przy najlżejszym dotyku alergenu. Apogeum miało miejsce niemal 9 lat temu, gdy po spożyciu Pyralginy wylądowałam z anafilaksją w szpitalu dosłownie w ostatniej chwili. Sytuacja, w której całkowicie się traci kontrolę nad własnym, puchnącym nagle ciałem, to stres i niepewność, która zostaje w człowieku już na całe życie. Niemniej na 9 lat udało mi się poskromić potwora i odstawić sterydy. Przeszłam na wegetarianizm, zaliczyłam Gersona i nagle wszystko właściwie zniknęło, nie licząc epizodycznych katarów siennych.
Rok temu zostałam zmuszona do zamieszkania w wielkiej, pfu, aglomeracji, i niestety problem powrócił w dość dziwnej formie. Nie znam dnia ani godziny, kiedy nagle nie wyskoczy mi obrzęk. Unikam już chyba wszystkich produktów zawierających histaminę, ale, ku mojemu przerażeniu, obrzęk i reakcje alergiczne zaczynają się błyskawicznie nasilać w sytuacjach choć trochę stresujących. To powoli przestaje być śmieszne, gdy warga nagle wygląda jak po botoksie od dotknięcia słomki do napoju albo twarz zaczyna drętwieć a dziąsła puchną i mrowieją na rozmowie z szefem :O To trochę błędne koło, bo już sam strach przed tym jest katalizatorem dla tych objawów psychosomatycznych. Porada lekarzy ogranicza się do noszenia przy sobie adrenaliny, ale, na Boga, jak samodzielnie ocenić, czy to już czas wbijać igłę, czy nie...? Zresztą na dłuższą metę tak nie da się żyć, to końskie dawki substancji nieobojętnych dla zdrowia

Pytanie brzmi: jak wyciszyć organizm ziołami, jak nie pomieszać tych działających antagonistycznie...? Popijam lukrecję (nie za często), pokrzywę, zamówiłam rdestowiec japoński zgodnie z sugestiami doktora z wpisu o antyhistaminikach, ale nie chcę też rozregulować organizmu. Czy którykolwiek z Forumowiczów ma może jakieś sprawdzone mieszanki, które pozwalają zmniejszyć częstotliwość występowania nagłych obrzęków?
Będę bardzo, bardzo, bardzo wdzięczna za dyskusję i sugestie. Dziękuję!!!
