Kochani,
Jako, że strasznie schudłam (10kg nie odchudzając się, nie zmieniając nic jeśli chodzi o nawyki żywieniowe, nie zmieniając NIC, jedyny czynnik to ogromny stres) i od ponad 6 msc chudnę dalej, zrobiłam podania na pasożyty. NIC. Lamblie nic. Mocz, krew- W normie. Poziom hormonów podstawowych ok. W końcu ciocia zaproponowała, że zrobi mi biorezonans (ma w domu). Na nim wyszło: przywra wątrobowa, chlamydia, choroba tzn.niebieskiego języka, plus zapalenie przewodu pokarmowego, candida.
Zmieniłam dietę: wyeliminowałam cukier, mleko, gluten (gluten niestety tylko częściowo), dużo warzyw, owoców, kasze, mięso 1-2 razy w miesiącu (ale to już od dawna)
Przyjmuję wit.C w proszku, olej kokosowy do ssania, olej z czarnuszki wymiennie z olejem z rokitnika, błonnik z cykorii, piję ocet jabłkowy rozcieńczony, ziemię okrzemkową, ziółka: glistnik, wrotycz, korzeń omanu, lapacho, kminek, nasiona kopru, ostropest mielony, len w ziarenkach, imbir, chlorophylipt (z ekstraktu liści eukaliptusa do ssania), (kolejność przypadkowa, nie za dużo na raz?).
Początkowo myślałam, że uporam się z tym sama (nie chodzę do lekarzy od wielu lat, nie przyjmuję leków/antybiotyków, nie mam niestety wsparcie osoby doświadczonej). Im bardziej zagłębiam się w forum tym bardziej widzę, że jestem tu głupkiem i jeszcze bardziej głupieję.
Na ile wierzyć takiemu biorezonansowi? Od czego zacząć sprawdzanie faktycznego stanu zdrowia? Jakie badania? Co robić?
Podejrzewam nieszczelne jelito.
Haszimoto? Włosy wypadają, sucha skóra. Niby podstawowe hormomny ok, ale czuję gdzieś, że to też w tę stronę..
Alergii nie mam.
Wiem, że straszny chaos i wszystko na raz, ale nie wiem już nic
Bardzo proszę o wskazówki co robić, mam 27 lat.