Zgadzam się, że jest PZTiF i to powinno wystarczyć jako reprezentacja członków wobez władz i świata zewnętrznego.
Jednak z założenia towarzystwo nie chciało oceniać formalnych kwalifikacji swoich członków, a ocena kwalifikacji rzeczywistych jest trudna.
Uważam, że jest bardzo dobrze, że pojawiły się solidne formalne szkolenia, takie, jak w Lublinie, czy Krośnie. Jednak ukończenie formalnej szkoły nadal nie rozwiązuje problemu na przykład samokształcenia. Na przykład lekarze niby mają formalne wymagania uczestniczenia w iluś godzinach formalnych szkoleń co jakiś czas, ale z drugiej strony ciągle wiele osób podejrzewa, że główne dokształcanie idzie na podstawie materiałów marketingowych różnych firm.
Byłoby bardzo fajnie, gdyby człowiek do zielarza przychodził z receptą od lekarza...
Obecnie się pojawiła jakaś chora tradycja, że do zielarzy trafiają osoby, którym medycyna już nie umie pomóc. Wychodziłoby na to, że zielarz - hobbysta, samouk, może po jakichś kursach czy szkoleniach, miałby być skuteczniejszy, niż kilku - kilkunastu lekarzy z dyplomami przecież bardzo wymagających studiów. To przecież wariactwo...
Ja nie widzę łatwych rozwiązań.
Pozdrowienia :-)