I tak już się zastanawiam co to będzie jak sie ktoś takim wilczomleczem potrze w oko. Czy takie przepisy są bezpieczne dla konsumenta? Zakładam, że nieszcześcia nie wydarzą się podczas samej obróbki.
Ja tam jakoś nie widzę zjedzenie kalafiora czy brukselki polanej wilczomleczem.
Swoją drogą. Masa wilczomleczy różnej maści jest na ogrodach. Co by nie patrzeć ale popularyzowanie takich poradników wydaje się być szkodliwe.
Działkę przydomową uprawiam od ćwierć wieku, od kilku lat działam na forach ogrodowych, także moderuję i mam jakiś ogląd sytuacji w kwestii ochrony roślin przed szkodnikami i chorobami. Sam nigdy takich trucizn jak pestycydy czy herbicydy nie używałem a przeciwnie samodzielnie wytwarzam różne środki jak np. gnojówki roslinne aby wspomagać rosliny ogrodowe.
Coraz więcej ludzi w porównaniu z latami 90-tymi decyduje się na ekologiczną uprawę działek i ogrodów przydomowych. To naprawdę nie jest trudne ale przynosi zdrowie i dużo satysfakcji.
Co do wilczomlecza (niebezpieczny sok) to lepiej zastosować bylicę piołun, daje taki sam pozytywny efekt na gąsienice i inne szkodniki.
Co by nie patrzeć ale popularyzowanie takich poradników wydaje się być szkodliwe.
Przewrotnie powiem: czyż nie lepiej objadać się warzywami i owocami pryskanymi pestycydami w trakcie uprawy i przy transporcie niż jakimiś "niebezpiecznymi" naturalnymi środkami roślinnymi?

Oczywiście, że tylko naturalne jest lepsze. Podobnie jak zioła w leczeniu tak i naturalne środki ochrony roślin w ogrodzie. Tak jak w przypadku ziół leczniczych ich stosowanie nie daje szybkiego, natychmiastowego efektu i musimy kurację prowadzić systematycznie ale do organizmu nie wprowadzimy pozostałości toksycznej chemii (patrz afera z niby bezpiecznym roundapem)