Może mnie nie zrozumiałeś Gumppku, tak, myślę że właśnie tak się stało.
Dieta to woda, wodę też wlewasz do buzi i łykasz. I tak jak piszesz - najlepsza z surowych warzyw i nie ta zamknięta w plastiku. Im lepsze warzywa (naturalne, bez chemii), tym lepszą informację niesie woda. Tym więcej cennych witamin i pierwiastków także.
Także jak dieta może nie wpływać znacząco na zdrowie? W roślinach (surowych) są również cenne aminokwasy. Podając sobie takie pożywienie człowiek nie obciąża organizmu, a z nim współdziała. Gotując, smażąc(!), piekąc i przetwarzając w inny sposób pożywienie "rozrywamy" strukturalną budowę wody oraz niszczymy naturalne łańcuchy różnych cząsteczek, w tym aminokwasy. Organizm musi wszystko od nowa poustawiać, powyrzucać, zbadać co jest cenne, co do odzysku - musi "węszyć", szukać, naprawiać w tym, co powinno nas odżywiać.
Zajmując się tymi czynnościami odkłada na później naprawy usterek w ciele, poszukiwanie patogenów. Ciągle zajęty układ immunologiczny obserwacją co wpada do ciała nie nadąża z usuwaniem patogenów. Do tego wrzucamy jeszcze w siebie mnóstwo chemii, która też musi być usunięta. Ona dodatkowo mutuje nasze komórki (zdatne tylko do usunięcia). A wrzucamy razem z pożywieniem, wodą i powietrzem, non stop.
A jak ktoś dostał w genach po mamusi jakieś wady/niedorozwinięte narządy/odchyły od ideału? Mama odżywiała się "normalnie", stresowała się swoją sytuacją życiową, może paliła, może piła, brała leki, itp...
Białka zwierzęce muszą zostać pocięte na zdatne do przyswojenia dla człowieka aminokwasy. To mit, że kotlet schabowy z ziemniakami krzepi, a obiad z sałatki, czy owoców powoduje anemię. Oczywiście czyste ekologicznie mięso nie zabija, ale na przestrzeni lat takie odżywianie obciąża znacznie organizm trawieniem wielołańcuchowych białek... a ponadto często smażonych, gotowanych, itp. Bo kto dziś je surowe mięso czy pije surowe jajka. O serach i mleku wspominać nie będę, bo to czyste przetwórstwo i chemizacja, jeśli są sklepowe.