Najlepiej jest przyjrzeć się diecie naszych najbliższych krewnych ewolucyjnych - szympansom. Też są wszystkożerne. Nawet podgatunek Bonobo, mimo, że one w przeważającej części spożywają pokarm roślinny. Goryle i inne człekokształtne też ścisłymi wegetarianami nie są. Owszem, ich dieta składa się głównie z roślin, ale nie tylko. Ich zęby i przewody pokarmowe są najbardziej zbliżone do ludzkich. Nie trzeba krów analizować.
Z całą pewnością natomiast większość Europejczyków zjada dużo więcej, niż potrzebuje i rusza się znacznie mniej, niż powinna, co widać po pladze otyłości. Obecnie nie tylko skład diety jest problemem, ale też ilość pochłanianych kalorii. Kiedyś ludzie mniej jedli, a większość Polaków utrzymywała cotygodniowy post w piątki, niektórzy nawet całkowity post. W okresie przed Wielkanocą post rozszerzał się na środy, a w Wielkim Tygodniu nawet na cały tydzień. Te posty oczywiście nie dotyczyły dzieci. Jak wynika więc z naszej tradycji, okresowe posty są przetestowane na milionach ludzi i przez setki lat. Coś mi się zdaje, że to nie jest wyłącznie nakaz religijny, a wynika z obserwacji znacznie wcześniejszych, niż Chrześcijaństwo, Judaizm, Islam, czy Buddyzm.
Odnośnie alergii i nietolerancji pokarmowych przywołam nasz przypadek.
Moje dziecię urodziło się duże i silne. Niestety, po cesarce (wcale jej nie chciałam) miałam problem z laktacją. Pediatra, jeszcze w szpitalu, zalecił sztuczne dokarmianie... no i zaczęła się jazda z nietolerancjami i biegunkami...
Po miesiącu walki udało mi się rozkręcić laktację i ograniczyć sztuczne mleko, i było o niebo lepiej, a po następnych dwóch miesiącach udało się całkowicie odstawić sztuczny pokarm. Wtedy wszystko było już o.k. aż do podania antybiotyku, gdy Młody miał coś, co wyglądało jak infekcja, a okazało się wczesnym ząbkowaniem
Po tym biegunki zaczęły się od nowa, dieta eliminacyjna, wypryski na skórze młodego, swędzenie i rozdrapywanie do krwi, kolejne problemy przy rozszerzaniu diety i taka jazda trwała bardzo długo. Po roku zaczęło się uspokajać, a po następnych dwóch już było o.k. Po drodze były lamblie i owsiki, które zaostrzały objawy. Po alergiach i nietolerancjach nie ma już śladu. Młody może jeść wszystko i bardzo cieszę się z tego. Dodam, że zarówno w mojej rodzinie, jak i rodzinie męża, alergii nie brakuje, więc teoretycznie jesteśmy dziedzicznie obciążeni. Z tego powodu karmiłam Młodego moim mlekiem prawie do końca 3-go roku życia. Z alergiami więc też bywa różnie. Dieta u niemowląt i małych dzieci moim zdaniem ma na to niebagatelny wpływ. U dorosłych też ma wpływ, bo niby dlaczego z dorosłymi miałoby być tak zupełnie inaczej.