Witam wszystkich serdecznie.Drodzy,
Mam na imię Andrzej,Mieszkam w Warszawie, jestem nowy na forum, od niecałego miesiąca je przeglądam celem znalezienia jakichś wskazówek, porad etc.
Chcę się Was poradzić w moim, mam nadzieję nieciężkim przypadku (patrząc na objawy).
Opiszę Wam wszystko poczynając od okresu kilku lat wstecz, bo jak podejrzewam, mój obecny stan by się rozwinąć potrzebował tyle czasu.
Będzie trochę materiału do poczytania, dlatego proszę o cierpliwość.
Mam 27 lat. Zawsze byłem energiczny i impulsywny. Na ten momen dobre jest słowo 'byłem'.
Mam 164 cm wzrostu.
Obecnie ważę ok. 57 kg. (od wakacji schudłem ok4-5 kg)
Jak byłem mały, pamiętam że miałem alergię na przeróżne pyłki, roztocza, psy, koty itp.-bez większych objawów.Wraz z wiekiem te alergie zanikły.
Od 13-go roku życia paliłem papierosy które z powodzeniem udało mi się rzucić 2,5 roku temu.
Odkąd pamiętam, byłem chorowity, lecz gdy łapała mnie choroba nigdy jej nie leczyłem należycie, nigdy nie leżałem w łóżku jak trzeba. jakaś polopiryna itp. i z czasem przechodziło samo.
Jestem osobą o naturze nerwowej.
W wieku 19-24 lat moja praca była ciężka i w dużym stresie, po 12-16 godzin, sporo imprez, używek, niezdrowy sposób odżywiania itp.
Od jakichś 5 lat mam problemy z zatokami. Zawsze jak łapał mnie jakiś wirus, zaczynało się od 'kręcenia' w zatokach, wtedy już wiedziałem że będę chory...
Wydaje mi się iż moment kulminacyjny obciążeń serwowanych przeze mnie mojemu organizmowi nastąpił ok. 4 lata temu gdy zacząłem pracę jako kurier.
Przez 1 rok pracowałem bardzo ciężko fizycznie, od pon. do pt. po 12-14 godzin dziennie, dźwigając często bardzo ciężkie paczki.
Miałem bardzo dużo ruchu, codzinnie wchodzenie na wiele wiele pięter by dostarczyć przesyłki.
Bardzo źle się odżywiałem: codziennie wypijałem po 2-3 puszki red bulli i innych energetyków, po 1litrze coca coli i innych kolorowych, gazowanych napoi.
Jadłem bardzo dużo słodyczy, po 2-3 batony, snickersy, pączki, ciasta itp.dziennie. Czasem jakiś chińczyk lub kebab. Normalne obiady jadałem tylko w weekendy.
Paliłem paczkę papierosów dziennie.
Sypiałem po 4-6 godzin dziennie.
Przez tamten rok schudłem blisko 10 kg do ok. 51kg.
Przez taki tryb życia po ok. roku na szczęście zrezygnowałem z tej pracy, nie wyrabiałem już fizycznie.
Udało mi się również rzucić papierosy.
Zacząłem zmieniać swoje życie, co raz rzadziej piłem alkohol, przybrałem na wadze, zacząłem uprawiać regularnie sport (rower, siłownia, ciężki wysiłkowo cross fit) i w miarę zdrowo się odżywiać.- niestey wciąż b.dużo słodyczy. Moja waga wahała się między 59-61kg.
Lubię kuchnię włoską, dlatego przez ostatnie 3 lata moja dieta opierała się głównie na makaronach, dużo parmezanu.
Od prawie 2 lat mam nową pracę. Pracuję umysłowo-fizycznie. Ze względu na specyfikę biznesu (branża zabawkowa) ciężki okres w pracy mam przez ok 1 miesiąc przed dniem dziecka oraz przed Bożym narodzeniem. Praca nawet po 25-30 godzin non stop.
Najgorszy okres właśnie mam za sobą, teraz mogę sobie pozwolić na dni w których pracuję po 5-6 godzin dziennie.
Obecne problemy zaczęły się ok. rok temu, Właśnie po ciężkim okresie Bożonarodzeniowym w pracy. Byłem przemęczony fizycznie.
Zachorowałem na jakąś grypę, wirusa lub infekcję etc. Poszedłem do lekarza który to przepisał mi antybiotyk. Zaznaczam że do tej pory nie brałem nigdy antybiotyków.
Niestety, przez moją niewiedzę, do tej pory. Antybiotyk który przepisał mi lekarz nie pomógł, w związku z tym przepisał mi następny który dał radę spędzić chorobę.
Niestety po ok 2-3 tygodniach zachorowałem ponownie, znowu brałem antybiotyk, tym razem już z marnym skutkiem.
Poszedłem do innego lekarza który przepisał mi nowy antybiotyk. I tak dzięki mojej niewiedzy chodziłem od lekarza do lekarza i faszerowałem się antybiotykami.
W przeciągu ok 3-4 miesięcy zjadłem 6 lub 7 różnych antybiotyków, ostatni około maja lub czerwca.( Duomox, azitrolek-brałem dwukrotnie i jeszcze ze dwa inne których nie pamiętam- również brałem je dwukrotnie).
Moje chorowanie stało się ciągłe, ale nie było na tyle uciążliwe bym nie mógł funkcjonować.
Na wiosnę gdy chodziłem na treningi, prze 2,3,4 dni po każdym treningu objawy pseudogrypy nasilały się dość mocno a potem robiły się lżejsze.
Bardzo dziwny jest fakt, że gdy było teraz lato i na przełomie lipca/sierpnia były największe temperatury 25st. i więcej, niemal wszystko mi przeszło na około 1 miesiąc. Gdy przyszedł wrzesień i pogoda zaczęła się pogarszać wszystko wróciło od nowa. Zielona wydzielina z oskrzeli, żółta z nosa, osłabienie.
Obserwuję u siebie ciągły katar i czuję mocny dyskomfort w zatokach, na wysokości oczu i nosa.
Nie gorączkuję, ostatnio mierzę temperaturę (wydaję mi się że jest za niska) i zazwyczaj mam ok 36 stopni lub ciut mniej.
30 października miałem wizytę w klinice medycyny holistycznej która wraz z lekami kosztowała mnie blisko 500 zł.
Lekarz patrzył na moją kropelkę krwi przez mikroskop.
Stwierdził że mam we krwi grzyby, a moje krwinki białe z nimi nie walczą.
Zalecił dietę przeciwgrzybiczą - zero cukrów, drożdży i pszenicy.
Przepisał leki na grzyby,glisty itp.
przez 3 dni brałem 'Vermox'
potem 7 dni 'Metronidazol'
następnie 7 dni 'Fluconazole'
preparat Vironal.
Równocześnie lekarz przepisał czystą wit. C - kwas l-askorbinowy. Do dzisiaj biorę codziennie rano i wieczorem ok 2-3 gramy (płaska łyżeczka).
Po kuracji tymi lekami byłem osłabiony, rano i wieczorem objawy się nasilały, a w dzień słabły. Przez kilka dni zaobserwowałem że mój kał był barwy zielonej.
i po tych lekach doszedł mi objaw w postaci wiatrów których wcześniej nie miałem, pozostał do dzisiaj, i jest mocno niekomfortowy.
Niestety od tamtej pory nic się nie zmieniło, ów lekarz chciał mi konic końców przepisać antybiotyk na co się nie zgodziłem. Pomocy szukałem dalej.
W internecie na przełomie listopada i grudnia trafiłem na jakąś kobietę która to zapewniała mnie że mi pomoże. i że jestem prostym, książkowym przypadkiem.
http://ajurweda-w-biznesie.blogspot.com/ W tym czasie też poczułem się na tyle gorzej że musiałem wziąć zwolnienie z pracy na tydzień bo zwaliło mnie z nóg. Objawy jakiegoś wirusa,grypy, lecz bez temperatury.
Zaleciła mi dietę która miała na celu oczyszczenie jelit. (pokrywała się z tą dietą przeciwgrzybiczą), była trochę ostrzejsza, zamiast chleba tylko pieczywo chrupkie, zero owoców, orzechów, same lekkostrawne jedzenie, nic co by mogło fermentować w brzuchu itp.) - po tej diecie faktycznie zauważyłem poprawę jeśli chodzi o częstotliwość wizyt w kibelku, wcześniej nie zwracałem na to uwagi, teraz chodzę regularnie nawet 2 razy dziennie. a wcześniej nieraz co dwa dni.
Zaleciła też Leki homoepatyczne:
Krople:
Citrokhel (gospodarka kwasowo zasadowa w ograniźmie,
Sanuvis (flora bakteryjna ) Sankombi (zawierają grzyba Mucor racemosus).
Krople biorę do dzisiaj.
Tabletki :
Fortakhel d5 ( również zawierają grzyba Penicillium roquefortii ).
Probiotyk Sanprobi.
Po tej kuracji w przeciągu tygodnia zacząłem zdrowieć (rano i wieczorem objawy się nasilały, w dzień mijały) i wracać do siebie, zacząłem się czuć naprawdę dobrze.
17 grudnia miałem imprezę firmową, niestety puściły mi hamulce, zjadłem sporo słodziutkiej bezy i wypiłem alkohol w postaci wódki.
Po 2 dniach wszystko z powrotem wróciło. ;( zacząłem znowu brać ten Fortakhel i sankombi lecz teraz już bez większego rezultatu.
przestałem mieć tylko kolorowe wydzieliny z zatok i oskrzeli.
Mam trochę krzywy kręgosłup i dość często bolą mnie plecy, czasem drętwieje mi ręka, ale nie zwracałem na to uwagi bo nie jest to mocno uciążliwe. W piątek 8 stycznia byłem u kobiety która współpracuje z firmą Tiens. Zbadała mnie jakimś miernikiem metodą Volla. Ciężko mi w to uwierzyć ale badając punkty na palcach mojej dłoni owa kobieta powiedziała mi że mam dyskopatię lędźwiową, pierśiową i szyjną.
Powiedziała też że drętwieje mi dłoń i że mam bóle pod łopatką i w lędźwiach. Wszystko się zgadza. Powiedziała też że jestem pedantyczny - to racja.
Podobno to urządzenie pokazało jej także że mam czyste jelita.
Coś jest nie tak z jelitem cienkim skąd biorą się gazy...
Powiedziała mi że wszystkie grzyby siedzą mi w gardle i w zatokach.
Nie dała mi żadnej gwarancji na wyzdrowienie ale mam próbować. Przepisała mi bardzo drogi lek z firmy Tiens "Kordyceps" który kosztuje 170 zł a przy dawkach które mi przepisała wystarczy na 2 tygodnie. Mam go brać przez minimum 3 miesiące, potem zmniejszyć dawki.
Do tego przepisała mi herbatkę antylipidową, biowapń, Cynk.
z racji tego że te leki są cholernie drogie oraz z wątpliwości czy podziałają wykupiłem narazie tylko 1 opakowanie Kordycepsu, biorę 6 tabletek dziennie. Na razie nie widzę żadnej poprwy...
Moje obecne objawy:
- Przy wysiłku, delikatne kołowanie w głowie.
- raz częściej, rzadziej lekki, ćmiący ból z tyłu głowy- podejrzewam że mogą to być bóle od kręgosłupa.
- Delikatne zaćmienie umysłu które ostatnio minęło.
- Dyskomort w zatokach,szczególnie z rana. Wydzielina z zatok jest teraz bezbarwna.
Chyba że pokręce się trochę po dworzu, robi się zielona.
- Wydzielina z oskrzeli jest ogólnie bezbarwna ale raz na jakiś czas trafi się z małymi czarnymi zabarwieniami.
- Wiatry, częste.
- Ciągłe zaziębienie.
- Podatność na zimno, szybko przemarzam.
- Trądzik na szczęce, kiedyś bolesny, ostatnio trochę zmalał, chyba dzięki dietom.
- Podczas pracy po kilku godzinach słabnę, kołuje mi się w głowie.
- temperatura koło 36st.
Zawsze byłem poddatny na stres ale zauważyłem że ostatnio łatwiej się irytuję i złoszczę. Choć może mi się wydawać.
Jak miałem żółtą wydzielinę z zatok, często czułem się w środku rozpalony, zaogniony, obecnie gdy nie ma wydzieliny jest lepiej.
W przeciągu ostatnich 2 mies. kilkukrotnie mierzyłem ciśnienie, zazwyczaj miałem ok 115 na 55.
W wakacje miałem spory cholesterol ponad 230.
Brałem olej z wiesiołka, tran i dzięki zmianie diety spadł do ok 200.
Z tego co pamiętam ( nie mogę znaleść wyników, miałem lekko za dużo żelaza.
Od września zaprzestałem jakichkolwiek większych aktywności fizycznych.
Zawsze miałem w sobie duże pokłady energii.
Raz na kilka dni gimnastykuję się 15 minut, + trochę pompek.
Obecnie biorę:
Kwas l askorbinowy ok. 5 gram dziennie.
Kordyceps 6 tabletek dziennie (597mg każda).- firmy Tiens
Digest (firmy Tiens)- Probiotyk i prebiotyk w jednym.
Citrokhel,
Sanuvis,
Ecomer - tłuszcz z wątroby rekina
Olej z Wiesiołka
Sylimarol na wątrobę, 2 tabl dziennie
Piję codziennie ziele czystka.
Mam jeszcze spirulinę i chlorellę ( ale chyba marnej jakości, z allegro), i wilcacorę.
Dieta:
Codziennie rano owsianka (mieszanka żytniej, orkiszowej) +plus orzechy:włoskie,nerkowca, migdały, pestki słonecznika, dyni, siemie lniane, kilka rodzynków suszonych, 2 suszone morele. cynamon, świeże 1 jabłko, kiwi. Wszystko na napoju/mleku sojowym.
Prawie codziennie piję sok z jednego grejpfruta i jednej cytryny.
Chrupkie pieczywo, rzadziej pieczywo ciemne żytnie, bez ulepszaczy, bez drożdży na zakwasie.
Wędlina tylko drobiowa,
ser kozi,
Rzodkiewki
Czosnek
Obiady: łosoś pieczony, piersi z kurczaka smażone, ostatnio przerzuciłem się na piersi indycze - podobno wchłaniają mniej antybiotyków.
Kasze, ryż brązowy, rzadko biały, ziemniaki.
Jem dużo marchewki, brokuł.
ostatnio Kapusta kiszona.
Jajka.
Oliwa z oliwek.
Ciecierzyca.
Zrezygnowałem całkowicie z makaronów.
Bardzo mało chleba żytniego na zakwasie bez drożdzy i innych.
Piję wodę, nie piję herbat.
Często owsianki też na kolację.
Dzięki diecie czuję się jakby czystszy i 'lżejszy'.
Cały czas mój stan to coś jakby pomiędzy chorobą i zdrowiem. nie jestem chory ale też nie jestem zdrowy.
Rzadko wychodzę na zewnątrz, bo wystarczy 15 minut na dworzu i dolegliwości ze strony zatok się nasilają i czuję się bardziej 'chory'.
Przez różne opinie w internecie, różnych lekarzy i ich różne metody leczenia i brak wiedzy jestem trochę zagubiony, nie wiem co jest dobre a co złe, nie wiem czy dieta i jaka konkretnie działa, daje jakieś efekty...?
Każdy lekarz, znachor itp. przepisuje nowe rzeczy które są zazwyczaj drogie, od października wydałem już blisko 2 tyś zł na leczenie, suplementy, bez rezultatów.
Mój układ odpornościowy nie chce 'wstać'.
Co z tym Kordycepsem, słyszałem bardzo dobre opinie na jego temat ? Jest bardzo drogi, nie wiem czy go wykupywać więcej... ?
Witamina C, jest sens ją brać w takich ilościach co dzień?
Co z tymi lekami homoepatycznymi? - również słyszłem pozytywne opinie na ich temat, ale nie bardzo pomagają...
Nie mam nawet pojęcia gdzie się udać by na 100 % zdiagnozować co mnie męczy, i czy to są te grzyby, candida, czy może coś innego.
Co mogę dodać do diety, bo to co jem obecnie staje się monotonne.
Czytałem o Biofilmach, lewatywach, chelatacjach, koinfekcjach, dietach p.grzybiczych, biorezonansach. Strasznie dużo tych informacji, mam już mętlik w głowie.
Nie mam jasnej diagnozy, przyczyny. Nie wiem do kogo, do jakiego lekarza się udać.
Nie mam żadnego planu walki z tym czymś, strategii. Wszystko raczej na oślep.
Nie chcę już wydawać pieniędzy na oślep.
zwykli lekarze są niedouczeni, brak im empatii i zrozumienia...
Wszystko zaczyna mi co raz bardziej ciążyć na psychice.
Słyszałem że tego podobno nie da się wyleczyć... ?
Wiem że tu na forum są ludzi którzy przeszli swoje i są w stanie zrozumieć doradzić.
Może jest ktoś z Was kto miał, lub dalej się boryka z tą Candidą ??
Z góry dziękuję za każdą poświęconą chwilę.
Czytając inne fora, widzę że nie jest u mnie źle, wiele ludzi ma wiele więcej objawów.
Mam nadzieję że uda mi się szybko uporać z tym G....
Czuję że brakuje mi nie wiele bym się wyleczył, a zarazem tak mi daleko.
Cenię każdą wskazówkę, poradę.
Chcę wrócić do sportu, móc zjeść pizzę, nie obawiać się o kontakty z kobietą, biegać, jeździć na rowerze i wiele wiele innych przyziemnych marzeń.
PROSZĘ BARDZO, POMÓŻCIE MNIE NAKIEROWAĆ.
Odpowiem Wam na każde pytanie, może coś przeoczyłem.
Liczę na zainteresowanie.
Pozdrawiam serdecznie.
Andrzej