Autor Wątek: Nasze "korzenie" jako czynnik zdrowia  (Przeczytany 2272 razy)

Yang Sheng

  • Gość
Nasze "korzenie" jako czynnik zdrowia
« dnia: Luty 24, 2016, 10:46:35 »
.

« Ostatnia zmiana: Luty 24, 2016, 19:47:08 wysłana przez Łukasz Karol »

Offline gumppek

  • Kłam­stwo nie sta­je się prawdą tyl­ko dla­tego, że wie­rzy w nie więcej osób.
  • Ekspert forum
  • Dużo Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 1200
Odp: Nasze "korzenie" jako czynnik zdrowia
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 24, 2016, 12:10:10 »
Na kursie przy okazji omawiania preparatów Madausa doktor dość dużo mówił o chyba o jego poglądach. Padało wiele nazwisk ale ich nie zapamiętałem bowiem zetknąłem się z nimi pierwszy raz. Na pewno był wśród nich Hahnemann, dr Hauschke, Ita Wegman,

http://rozanski.li/329/dr-hauschka-i-augsburg/
Niestety jak sądzę tylko część słuchaczy zrozumiała lub chciała zrozumieć o czym mówił
doktor opisuje tu np ropuchę
http://rozanski.li/206/ropucha-i-salamandra-w-medycynie-i-znachorstwie/
wspomina o Johann Künzle
http://rozanski.li/1004/johann-knzle-szwajcarski-fitoterapeuta/
i te poglądy są bardzo zbliżone do tego co piszesz.
Dziś narzuca nam się obce wzory, obce zioła twierdząc, że są dla nas doskonałym lekiem. Tak nie jest. My i otaczająca nas przyroda jesteśmy połączeni nierozerwalnie. Propaguje się wydumane wzorce żywieniowe które wcale nam służyć nie muszą. Np propagując styl żywienia Chińczyków czy Hindusów zapomina się że oni żyją w zupełnie innych warunkach i otacza ich zupełnie inna przyroda. Pija wodę o innym składzie. Inną też mają mentalność. Różnimy się nie tylko kolorem skóry ale wiele przemian metabolicznych przebiega inaczej. Jak sądzę mamy inną florę bakteryjną. W naszym genomie są ślady po krzyżowaniu się z Neadertalczykiem, a oni krzyżowali się min z człowiekiem z jaskini Denisowej i chyba nie tylko. O ile wegetarianizm może służyć Hindusom to nam raczej nie służy. Są prowadzone badania genetyczne nad genomem Neandertalczyka i już dziś wiadomo że np skłonność do cukrzycy to spuścizna po nich.
Góral­ska teoria poz­na­nia mówi, że są trzy praw­dy: Świen­ta prow­da, Tyż prow­da i Gówno prowda.
Józef Stanisław Tischner

leśna polanka

  • Gość
Odp: Nasze "korzenie" jako czynnik zdrowia
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 24, 2016, 16:09:57 »
To, że np. w rodzinie miałam alkoholików, także takich, którzy byli moimi przodkami, nie oznacza, że mam kontynuować ich spuściznę. Mam wolną wolę i siłę położoną we własnym działaniu, patrzę na różne wzorce i wybieram jak się chcę zachowywać i jak kształtować swoje ciało. I nawet gdyby mi namieszano w genach jakiś czas temu, to jeszcze ostatkiem swojej zagłuszanej masowo przez "Wielką Wiedzę Naukowców i Społeczeństwa" intuicji człowieczej czuję, że powinnam zrobić porządek ze sobą. I na pewno nie będzie to kontynuowanie zachowań neandertalczyka, czy jakiś dziadków lubiących alkohol, tylko dlatego, ze mam tolerancję na spożywane przez nich pokarmy.
To takie uproszczenie było.
Jestem od tego, aby kształtować siebie i swoje otoczenie. Także kształtuję swoją florę jelitową, swoje cechy osobowości. Spuścizny przodków absolutnie nie pomijam - staram się odżywiać sezonowo i bardzo lokalnie. Ale to, że sarny biegają po lesie, i krowy chodzą po polu, a także ptactwo lata nad głową nie znaczy, że muszę je jeść. Zimą jem warzywa okopowe, strączkowe, które łatwo się przechowuje, suszone grzyby i zioła lądują w zupie, orzechy, suszone owoce w różnym wydaniu, no i jeszcze trochę mrożonek owocowo-warzywnych, z których jednak co zimę jadam sukcesywnie mniej. Stawiam na suszenie i kiszenie. Poza tym trochę odstępstw typu kasze i oleje oraz pieczywo i jajka (czasem). Się żyje. I to jeszcze jak!
Niektórzy jedzą jeszcze nabiał, ale ja osobiście uważam, że nie trzeba. Poza tym to wymaga zależności od zwierząt, hodowli, uwiązania, dodatkowych nakładów pracy, wysiłku dla ich wyżywienia zimą.
Nie każdy tak musi, ale niech chociaż spróbuje i się przekona. Dwa razy zatoczyć takie naturalne koło - po pierwszym razie (roku, czyli tak przebytej zimie) już odczuje skutki, po drugim razie - czuje się, że można wszystko. Ale to dla tych, którzy żyją na ziemi, a nie w blokach miasta. Choć i tam da się uczynić cuda ze zdrowiem na sklepowym, ale starannie dobieranym jedzeniu.

Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 10956
Odp: Nasze "korzenie" jako czynnik zdrowia
« Odpowiedź #3 dnia: Luty 24, 2016, 21:22:07 »
I na pewno nie będzie to kontynuowanie zachowań neandertalczyka,

Nie mogę się nadziwić ostatniemu oskarżaniu neandertalczyków o wszystko, co złe lub niewygodne się nam przytrafia. To prawie jak dziecinne "to nie ja, to przez niego".
Z drugiej strony moda "paleo" nie ma najprawdopodobnie wiele wspólnego z tym, co jedli neandertalczycy na codzień, to tylko jakieś wyobrażenie na temat nie poparte niczym racjonalnym, chociażby popatrzeniem na informacje etnograficzne.

Cytuj
Niektórzy jedzą jeszcze nabiał, ale ja osobiście uważam, że nie trzeba. Poza tym to wymaga zależności od zwierząt, hodowli, uwiązania, dodatkowych nakładów pracy, wysiłku dla ich wyżywienia zimą.

To jest jakiś układ, nawet kosztem życia jednostek. Celem było przedłużenie istnienia obydwu układających się gatunków. Jak hodowca zabija zwierzaka, to wykorzystuje ten pradawny układ, ale kiedy likwiduje hodowlę, to ten układ jest złamany.

Jednak muszę stwierdzić, że przemysłowe metody "produkcji zwierzęcej" są oburzające i samo twierdzenie, że ludzie muszą jeść kurczaki za 6zł/kg jest dla mnie absolutnie niewystarczające dla uzasadnienia tego procederu.

Pozdrowienia :-)

leśna polanka

  • Gość
Odp: Nasze "korzenie" jako czynnik zdrowia
« Odpowiedź #4 dnia: Luty 25, 2016, 12:47:52 »
Trochę wyjaśnię o co mi chodziło z kontynuowaniem zachowań neandertalczyka. Miałam na myśli odczuwanie potrzeby jedzenia mięsa i w związku z tym prawie ciągłe myślenie jak zaspokoić ten "popęd". Tego nie zamierzam kontynuować. Nawet jeśli polowanie zostało zmienione na kupno w sklepie... w sumie tym bardziej.

No i ten neandertalczyk... to dla mnie raczej symbol, nazwa człowieka, który żyje w głównej mierze za pomocą instynktu przetrwania i raduje się tym, że ma pełny brzuch. Takie uproszczenie. Nie chodziło mi o sam gatunek. No ale ja kobieta i myślę abstrakcyjnie, a mężczyźni zazwyczaj bardzo prosto i konkretnie, poprzez przykłady.

Co do wątku o korzeniach. Jeszcze raz zapraszam autora do poczytania o Anastazji, bo to wiedza o naszych korzeniach, acz bardzo odległych. Ważnym, podstawowym elementem naszego życia powinna być obrazowość, czyli taki sposób myślenia, który doskonale przekłada/przekuwa myśli i dążenia na rzeczywistość, na materię. To robili nasi bardzo dalecy przodkowie.
Napisane jest tam też takie zdanie - odżywiać się należy tak jak oddychać. Są tam też wyjaśnienia tej myśli.
Ponadto wiele o odżywianiu, właściwie boskim odżywianiu, wiele o roślinach, o ziołach.
To książka z fabułą, nie poradnik.
« Ostatnia zmiana: Luty 25, 2016, 12:50:42 wysłana przez leśna polanka »