"BYLICA LUIZJAŃSKA
Indianom spalane liście służyły jako kadzidło do odpędzania złych duchów, złych wpływów, złych snów i do oczyszczania dymem ludzi ,koni oraz narzędzi. Wywar z liści używany był jako dezodorant pod pachy i do stóp. Rozcierane lub spalane liście odstraszają komary. Jest bardziej aromatyczna gdy jest uprawiana w ubogiej, suchej ziemi. Liście i kwiaty są używane jako przyprawa oraz do dekoracji m.in. sosów."
Mam w ogródku , fajne ziółko tylko się mocno rozłazi .
Wartosciowe zioło.
Inne spalane bylice również mają interesujacy zapach.
Co zatem jeszcze palą Aborygeni, Chińczycy, mieszkańcy Indii?
Pszczelarze używają do okadzania pszczół próchno wierzby.
Spala się zatem nie tylko suszone ziele (liść, łodyga, kwiat, pąki) ale i korę, drewno (w tym jego próchno).
Kiedyś w domostwach gdzie za strop robiły "kiczki" a za podłogę klepisko jako świeczek używano cienkich smolnych "szczypek" sosnowych, modrzewiowych.
Prócz światła, przy którym wykonywano różne prace domowe całe domostwo wypełniał dym i zapach spalanych żywic.. Czy możecie sobie wyobrazić jak wyglądało, życie w takiej kurnej chacie?
Jedno należy stwierdzić dymu tam nie brakowało
Pozdrawiam,
Paweł