Jest bariera krew mózg która daje schronienie przed aktywnoscia układu immunologicznego, tak jest w boreliozie i we wsciekliźnie, itd. Tam gdzie patogeny wybieraja sobie mózg za siedzibę tam układ odpornościowy im może naskoczyć.
Nie będę się wypowiadać o boreliozie, ale jeśli chodzi o wściekliznę, to nie jest tak, że bariera krew-mózg chroni wirusy absolutnie. Gdzieś czytałam, że w USA jakiś lekarz stwierdził, że ludzie umierający na wściekliznę są w zasadzie zdrowi, tylko wyniszczeni. Jakąś dziewczynkę wyleczył z wścieklizny wprowadzając ją w śpiączkę farmakologiczną na 3 tygodnie. Przez ten czas układ odpornościowy załatwił wirusy, a kroplówki zapobiegły wyniszczeniu organizmu. Dziewczynkę trzeba było rehabilitować, ale wróciła do zdrowia po roku.
W innej książce opisywano XIX wieczne eksperymenty na wściekłych psach w Rosji - część dostawała sok z korzeni wiązówki, część nie. Te, co dostały wiązówkę przezyły w 100%, pozostałe zginęły w 100%. Uważa się, że to jest związane z własnościami neuroprotekcyjnymi wiązówki.
Na wsiach podobno dawniej był przesąd głoszacy, że brak wody w upalne dni powoduje, że pies zapada na wściekliznę. Obserwacja prawidłowa - pies wcześniej zarażony utrzymuje się w zdrowiu tak długo, dopóki jest silny. Osłabienie spowodowane brakiem wody w upał uwalnia wirusy z "kagańca".
W niektórych regionach jest inny przesąd twierdzący, że wściekły pies ucieka z domu na kilka tygodni, i jak wróci, to już jest zdrowy. Możliwe, że coś takiego się stało w rzeczywistości.
Wiadomo, że wścieklizna dziesiątkuje lisy czy nietoperze. Ale dlaczego nie wszystkie lisy czy nietoperze w okolicy giną na wściekliznę?
Przykre jest, że obecnie medycyna walczy ze wścieklizną tylko szczepionkami czy surowicami, a nie ma intensywnych badań, jak LECZYĆ wściekliznę, kiedy już ona jest i na zapobieganie jest za późno.
Pozdrowienia :-)