Mercedes,
tematyka nowotworów hormonozależnych jest mi niestety bliska. Mój mąż 7 lat temu (za kilka dni minie 8 lat) miał zdiagnozowanego raka prostaty. Do dzisiaj jest OK. Czuje się dobrze. Miał też radioterapię (gdybym dzisiaj wiedziała to co wiem- do tej radioterapii by nie doszło).
Wywróciłam w domu wszystko "do góry nogami". Nie sposób opisac tego w jednym poście.
Chcę Ci zwrócić na jeden ważny fakt uwagę:
wszystkie poważne schorzenia zaczynają się od psychiki. Przeanalizuj ostatnie 6-10 lat do tyłu.
Stres rujnuje układ immunologiczny.
Od uspokojenia psychiki trzeba zacząc walkę z nowotworem.
Następna sprawa: skażenie środowiska: jest ogromne. Ten chemiczny koktajl atakujący zewsząd człowieka uderza w ukłąd immunologiczny.
W pierwszym etapie walki o męża wywaliłam z domu wszystko co może wprowadzać toksyny. I to nie tylko z jedzenia. Chodzi też o kosmetyki. Ludzie nawet nie uświadamiają sobie ile toksyn można wprowadzić przez skórę. Lecą one bezposrednio do krwi (a więc wątroba nie ma szans na ich usuwanie).
Proszę, obejrzyj film, do którego link Ci zaraz wkleję. Może na samym początku nie wydaje się interesujący, ale w miarę oglądania zainteresowanie powinno wzrosnąć, a dużo w nim mówią o rakach hormonozależnych:
https://www.youtube.com/watch?v=JSLhHWYzHyQLeczenie raka za pomocą operacji, radioterapii czy chemioterapii to ściganie się z symptomem, a nie usuwanie przyczyny choroby.
Zapytaj swojego onkologa jaka jest skuteczność chemioterapii.
Jestem ciekawa co Ci odpowie.
Dla Twojej wiadomości (a wiadomo to od kilku lat i ogłosiły te informacje 4 największe instytucje w USA związane z rakiem):
ta skuteczność to:2,1 %
Dalej nie komentuję.
Nie oznacza to, że próbuję Cię odwieść od leczenia.
Bulwersuje mnie natomiast, że współczesna onkologia zataja te informacje przed pacjentem.
No, cóż? Mają procedury, które bez wahania muszą wykonywać.
Ewa