W latach 60tych wyczerpał się potencjał środków na malarię, DDT również przestało być skuteczne. Dokładnie w tych latach rozpoczęto intensywne badania w kierunku wynalezienia nowych medykamentów. Otóż ta Pani zrobiła coś odwrotnego. Sięgnęła do starych receptur chińskiego lekarza Ge Hong. W Chinach leczono malarię wyciągiem z Artemisia annua. Odtworzona receptura, a potem proces technologiczny dał nam wyciąg, który zabijał 100% pierwotniaków odpowiedzialnych za malarię. Na przestrzeni lat uratował on życie kilkudziesięciu milionom ludzi.
Tenże preparat stosuje również wielu forumowiczów w różnych protokołach w leczeniu boreliozy i koinfekcji, nie wiedząc nawet, że sięgają do tak starego leku.
W tle początków chińskich badań nad malarią była rewolucja kulturalna w Chinach i wojna w Wietnamie, czyli jak ochronić wojsko przed malarią. To nie DDT straciło siłę, to brak DDT w czasie potłuczonej rewolucji i wojny był problemem.
DDT cały czas, do dziś jest używane do zwalczania komarów na terenach malarycznych, pomimo katastrofalnych skutków dla środowiska.
Naprawdę dobre tłumaczenia wychodzą spod ręki wybitnych sinologów na język angielski lub francuski. Bezpośrednio z tekstów starożytnych. Wszystkie są dostępne. Tłumaczenia np. na rosyjski mają wartość „kuchenną” bo taką ideologię miało ZSRR za czasów Mao. I tak jest do teraz.
Czyli uważasz, że sinolodzy rosyjscy są z definicji gorsi od sinologów angielskich lub francuskich?
Czy to niewiedza, czy wynik działania obecnej propagandy?
Dla ułatwienia przypomnę, że Rosja graniczy z Chinami od ładnych kilkuset lat i chociażby z tego powodu kontakty między pojedynczymi osobami i całymi narodami mają długą tradycję.
Ponieważ kocham olejki eteryczne, je również stosuję z rewelacyjnym skutkiem, jeśli trzeba zadziałać nagle i oczekiwać szybkiego efektu. Ale tylko przez krótki czas, ze względu na ich specyfikę. Je również zapodaję wg. metodologii chińskiej.
Olejki eteryczne to jest nowoczesna technologia, a nie tradycyjna medycyna. Chyba, że piszesz o wyciągach olejowych lub hydrolatach, a to zupełnie coś innego
Zatem mogę wyleczyć siebie w 3 h z przeziębienia z wielką gorączką i nie stanowi to problemu.
To dlaczego się doprowadzać do takiego stanu? Nie lepiej było zacząć kurację wcześniej?
***
Wyciąg z Artemisia annua podpada pod fitoterapię. To fitoterapia ich wyleczyła a nie uzupełnienie niedoboru yang, czymkolwiek to jest.
Z tego co zrozumiałam, to raczej była farmakognozja - chodziło o odkopanie sposobu obróbki surowca, aby był skuteczny.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jesteś tak wrogo nastawiony do każdej etnomedycznej nakładki ideologicznej z dawnych czasów. Ludzie rozumieli tak, jak rozumieli, a najważnieszy jest skutek. Dla mnie ying / yang nie jest bardziej bezsensowne niż tradycyjne zachodnioeuropejskie równoważenie humorów czy teraz modne pobudzanie cytokin.
I tak w końcu chodzi o przywrócenie równowagi i sam wiesz, że to, co świetnie wychodzi na liniach komórkowych wcale nie musi tak samo być skuteczne na żywym organiźmie, który trawi, marznie, poci się, jest w dobrym humorze, zmartwiony i tak dalej.
Natomiast nie znam nikogo żywego, komu by się poprawiło od uzupełnienia yang.
Widać nie wystawiłeś nosa ze swojej szkoły na świat, a szkoda.
Jeśli masz człowiekowi coś tłumaczyć, to masz to zrobić w sposób zrozumiały dla niego.
Lekarz i tak ma zrobić swoje, niezależnie od wyznawanej ideologii przez siebie czy pacjenta. Lekarz powinien mieć pojęcie o kulturze narodu, w którym przyszło mu pracować, aby nie dyskutować o cytokinach z człowiekiem poszukującym duszy swojego dziecka. Chińczyk może nie zrozumieć wyrażeń "poprawa krążenia obwodowego" czy "poprawa przemiany materii", ale może zrozumieć "uzupełnienie niedoborów yang".
Pozdrowienia :-)