Cześć, niezupełnie się z Wami zgodzę, bardzo mi przykro, ale piszę to bez chęci kłótni. To prawda, że niewielu lekarzy medycyny chińskiej potrafi skutecznie leczyć, ale podobnie jest z zielarzami - niewielu potrafi skutecznie leczyć. Jesteśmy akurat na forum zielarskim, więc tu się zgromadzili najlepsi (Gumppek, chylę czoła, jak zawsze). Nie odrzucajcie jednak TCM.
To nie jest mechanika klasyczna, Gumppek, sorry, zaprotestuję, to jest mechanika kwantowa. Dlatego niewielu ją rozumie. To jest inny poziom, inny zupełnie ogląd świata. Tak, czytałam stare chińskie księgi. W tłumaczeniu, rzecz jasna.

Medycyna chińska opiera się przede wszystkim na działaniu prewencyjnym, to jest uczy tego, co robić,
zanim przyjdzie choroba, i potrafi reagować na najmniejsze objawy. I robi to z zupełnie innej perspektywy, w której nie ma nic złego.
Jej podstawą jest dbałość o trzy źródła energii, które są niezbędne, żeby żyć zdrowo, czyli żeby prawidłowo funkcjonował nasz układ odpornościowy. Pierwsze źródło - to nasza energia urodzeniowa, zgromadzona w nerkach. To podstawa. Ona bywa różna i po typie konstytucyjnym człowieka widać, jaka jest.
Drugie źródło to oddychanie. Coś, co w naszej kulturze jest kompletnie zaniedbane, lekceważone, a może być skuteczne. Wiem, co powiecie, ale zwykły spacer, taki bez nerwów, to dobry oddech, że nie wspomnę o sporcie, regularnym.
Trzecie źródło to jedzenie. I w tym miejscu też wiem, co powiecie, ale się nie zgodzę. Jedzenie jest arcyważne. Trzeba tylko wiedzieć, co dla kogo.
A leczenie właściwe oczywiście obejmuje zioła i dobry lekarz medycyny chińskiej, a wiem, że tacy istnieją, potrafi je zastosować i powinny być to zioła polskie, oczywiście, że tak.
Na choroby działa wszystko razem.
Wszystko to na sobie sprawdzam. Daje efekty, choć nie od razu. Najbardziej zaniedbuję ciągle oddech. Ale zioła od Gumppeka pomagają.

Beata, wyrzuć z jadłospisu ten jogurt na drugie śniadanie. On ochładza. Tym bardziej, że masz go na pewno ze sklepu. Zastąp go ciepłym napojem, tylko nie herbatą zieloną. Zrób sobie kwaśne kozie mleko i słuchaj Basi. Tylko do kiszonek musi być baza dla bakterii - zmielony ostropest, zmielone siemię lniane (bezpośrednio przed jedzeniem), może być i kasza - łyżka, dwie łyżki wystarczy, bo to między posiłkami.
Też jem kasze na śniadanie, z bakaliami. Tylko ja stosuję mleko owsiane albo ryżowe, które dodaję zresztą do placków i naleśników. Czasami kaszę robię na wodzie. Zrób sobie czasem płatki owsiane, dla odmiany.
No i zupy, zupy, jeszcze raz zupy. Pisałaś, że obiady robi mama. Coś o tym wiem, to jest wiem, jak to jest, kiedy w domu źle i rozwija się nerwica. Ale ja z tego już wychodzę.
Cukier - niestety, trzeba go mocno ograniczyć, nie ma bata. Kup ksylitol, słodki jest

i dobry. W końcu to cukier...
Jedzenie, które ogrzewa, to długi temat.
A tak w ogóle, to żeby to wszystko zastosować, to trzeba przestawić sobie kuchnię, głowę i cały styl życia. Żeby było śmieszniej, to rewolucja, która prowadzi do minimalizmu i pewnej prostoty. Zajmuje to lata, bez woli i dyscypliny się nie obejdzie. Oj, trudne to bardzo...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Monika