Lukrecja stymuluje i reguluje wszystkie gruczoły płciowe, ale sama jest mocno estrogenna. Dlatego ja bym proponowała lukrecję na drugą połowę okresu, aby przyblokować zabłąkane bez sensu własne estrogeny.
Ale oprócz tego trzeba brać zioła antyandrogenne i równoważące cykl miesiączkowy, na przykład szparagi (zielsko nawet przyżółkłe też), przywrotnik, wszelkie aromatyczne przyprawy, kurkuma, lubczyk, arcydzięgiel, rdest ptasi, babki, bylica pospolita, bylica estragon, piołun też może być, ale to dla twardzieli ;-). Dalej dzika róża, jarzębina, pigwa, kalina, aronia. Do tego jeszcze adaptogeny: kozłek, przetacznik, klasyczne adaptogeny (zielsko też), rozchodniki. To wszystko zmieszać i stosować w wywarach 3 łyżki/litr wody, pomoczyć godzinę lub dłużej, zagotować, pogotować 5-10 min, a na konieć wlać wszystko z fusami do termosu. Pić po łyku przez cały dzień. Stosuje się te surowce w wywarach - nie chodzi o działanie pobudzające lub usypiające na układ nerwowy, ale o zwiększenie jak to Barnaułow określa za Łazariewem "niespecyficznej odporności organizmu".
Jeśli są zaparcia to do miksu dodać senesu, lub kruszyny lub rzewienia. Nie ma prawa być zaparć.
To po 2-3 miesiącach powinno trochę podregulować cykl.
Na twarz i do kąpieli spróbuj wszystko, co będzie antyandrogenne. Na przykład arcydzięgiel, lubczyk, wierzbówka, łopian, olej z dyni, olej lniany, liście brzozy.
Zwróć uwagę na kosmetyki - tam jest dużo substancji zakłócających cykl miesiączkowy. Nie używaj "samoklejącej" folii opakowaniowej, staraj się nie dotykać wydruków z kas fiskalnych, a przynajmniej nie trzymaj ich długo w rękach.
Bez wyregulowania cyklu się nic nie uda.
Pozdrowienia :-)