Dobre pytanie o tę 30 godzinną dobę. Odpowiem tak. Moja pasieka stała przez wiele lat w lesie, przy chałupie drwala z którym się zaprzyjaźniłem. Mój gospodarz był niezwykle ciekawym człowiekiem. Na co dzień ciął drzewa. W chwilach wolnych czytywał poezję, książki historyczne i zastanawiał się nad sensem życia. Zasłynął z tego, że pomimo zawodu jaki uprawiał, jednocześnie chronił stare drzewa. Niemal zawsze prowadził jakąś wojenkę z decydentami którzy chcieli wyciąć jakiś starodrzew. W obronie lasu bukowego wysyłał pisma do rozmaitych urzędów, nawet do ministerstwa. Kilka starych drzew zdołał ochronić i nie zostały wycięte. Wspomniany pan zawsze czekał na mój przyjazd, bowiem mieszkając w lesie nie miał zbyt wielu rozmówców. Na nic były moje tłumaczenia, że nie mam czasu. W pasiece na ogół pracowałem sam. Roboty było dużo, czasu mało i jeszcze mój gadatliwy drwal. Zwykł był mawiać: „Roman, rzuć tę robotę i chodź pogadać. Doba ma tylko 24 godziny a roboty i tak nie przerobisz. Czym jest chwila rozmowy wobec wieczności?....”. Takie mądrości czasem działały na mnie jak płachta na byka. Często ignorowałem swojego gadatliwego drwala i szedłem pracować do pasieki. On jednak podążał za mną. Na pasieczysku miałem kilka szczególnie złośliwych rodzin pszczelich. Były to krzyżówki miejscowej pszczoły z pszczołą kaukaską. Kiedy przy nich pracowałem, pszczoły z tych uli atakowały wszystko w promieniu wielu metrów. Mój gospodarz właził wówczas w żywopłot ze śnieguliczki, który otaczał moją pasiekę. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak: „…Mówię ci Roman Jasienica nie miał racji …. o cholera dziabnęła mnie …. Nie miał racji powiadam …. Znowu mnie ucięła ….. nie miał racji pisząc o Kazimierzu Wielkim …..ałała co za cholera jedna - znowu mnie użądliła….., że mógł Kazimierz …..znowu mnie trafiła, jaka wredna …. z krzyżakami …. itd. Zwykle nie trwało to długo, mój nieszczęsny gospodarz dezerterował, mocno już opuchnięty. Niemniej jednak dość często udawało mu się mnie zbałamucić mówiąc: „Rzuć robotę idziemy oglądać żurawie” albo „Choć pokarzę ci norę borsuka” lub „ Idziemy dzisiaj oglądać czarnego bociana” itp. Miałem wówczas zazwyczaj wyrzuty sumienia, że zaniedbuję robotę. Dziś już nie ma lasu bukowego (został wycięty) po którym chodziłem z drwalem opowiadającym mi o Zygmuncie Starym. Te nory lisie i borsucze, żurawie, czarne bociany na zawsze zapisały się w mojej pamięci. Powiadam Wam, cokolwiek robicie, jak bardzo jest zapełniona Wasza 24 godzinna doba, znajdźcie parę chwil na podziwianie przyrody, zbieranie ziółek. Wszak roboty i tak nie przerobimy……..
do tego dodałbym tylko jeszcze: i od czasu do czasu spójrzcie w niebo, zobaczcie co się na nim dzieje, a jeżeli widzicie różne kształty i różne kolory chmurek, takie jakich do tej pory nie było w naturze, a kolor nieba różni się od tego, jaki obserwowaliście niegdyś, to nie tylko to podziwiajcie, jak te emerytki, które kiedyś spotkałem w pociągu, a zastanówcie się przez chwilę nad istotą tego zjawiska i czy naprawdę to Bóg je stworzył, skoro istnieje od nie tak dawna bo to by przecież oznaczało, że jeszcze nie dokończył swojej roboty i świat jest w trakcie stwarzania dopiero;)
a swoją drogą niektórzy, powtarzam: niektórzy, emeryci mają bardziej otwarty umysł niż niektórzy naukowcy, może pamięć u nich słabsza i analiza zawodzi,też nie poznali dogłębnie wielu teorii, ale... ponieważ jedną nogą są już jakby na tamtym świecie i z obecnym światem rozluźniają swoje więzy... patrzą na wszystko z góry, z większej perspektywy, bardziej otwarcie i z mniejszą skalą uprzedzeń, jak dzieci... a na dodatek mają na to czas...