Wierciłam wiertarką na korbkę wiertłami do drewna 10mm. Średnia dawka to było 10 otworów długości 5 cm na wieczór, bo tyle wystarczyło na jedno polano.
Drewno musi być wilgotne, aby grzyby mogły się rozwijać. Muszę stwierdzić, że w wilgotnym drewnie wierci się dość opornie.
Polana brzozowe dostałam od kolegi, bo wycinał u siebie w ogrodzie, a polano bukowe mam od leśniczego. Soplówkę zasadziłam w buku, reszta jest w brzozie. Twardziaki posadziłam na najcieńszych i najdłużdzych drągach, tak, jak pisało w książce.
Po wbiciu w otwory kołków z grzybnią zalewałam otwory prawdziwym woskiem ze świeczki, a potem zawijałam niezbyt szczelnie w worki od śmieci. W instrukcji pisze o podziurawieniu worków dla wentylacji, ale ja stwierdziłam, że wystarczy nieszczelne zawinięcie. Aby utrzymać wilgoć co jakiś czas podlewam je, a jak był śnieg, to podrzucałam jakąś kulkę. Do dwóch worków włożyłam kawałki pianki kwiaciarskiej, która dobrze wchłania i utrzymuje wodę.
Dlaczego wiertarka ręczna?
Bo jakimś cudem zawsze zabierałam się do tego około godziny 20 lub później, a o tej porze w piwnicy bloku nie powinno się nadmiernie hałasować.
Co osiągnęłam?
Saunę miałam za darmo - to na pewno, a czy grzyby wyrosną - to zobaczymy :-)))
Podobno grzybnia przerasta w ciągu 3 do 10 miesięcy.
Pozdrowienia :-)