Witam, dopiero co dołączyłem do forum, ale czytuję już od pewnego czasu i znalazłem wiele ciekawych informacji. Ale od początku. Mam 20 lat.
Moje objawy wyglądają na te ze strony nadnerczy i candidy(może raczej dysbiozy?)( choć wiem, że niektórzy nie uznają ''zmęczenia nadnerczy''):
-przewlekłe zmęczenie, czyli śpię 8-9 nawet więcej godzin i potrafię wstać w miarę wypoczęty, a nawet się zerwać z łóżka wraz ze wschodem słońca, ale mija 10-30 minut i nadchodzi okropne zmulenie i potrafię spać nawet gdy świeci mi słońce na twarz... Potem gdy idę do pracy jest coraz gorzej
- mam problem z zaśnięciem w nocy, tzn. jestem padnięty, ale nie chce mi się spać( biorę melatoninę)
- czasem pojawiają się ''zrywy adrenalinowe'' ( a może to kortyzol skacze) i jestem roztrzęsiony, rozedrgany, często jest hipoglikemia, podenerwowanie( i absolutnie nie ma to związku ze stresem, ale jeśli już się pojawi to objawy są bardzo ostre), potrafi mnie przestraszyć najmniejszy szelest, a czasem jest podniecenie, nadmierna ekscytacja.
- w opozycji do tych ''zrywów'' są mega zmuuuły, okropnie słabo kontaktuję jak ktoś do mnie mówi, mgła umysłowa, powolne myślenie, nie rozumiem jak mi ktoś coś tłumaczy, jest mi ciężko cokolwiek robić, no i senność paskudna.
- od czasu do czasu palpitacje serca, od lekkich po umiarkowane
- zmęczenie mięśni, osłabienie, czasem kręci mi się w głowie, bóle głowy, wieczorem po pracy( stojąca) nogi i stopy bolą niemiłosiernie, ledwo co wlekę się po schodach
- brak motywacji, apatia( nie aż tak mocna, ale czasem doskwiera co nie miara), poczucie straszliwej nudy i bezsensu robienia czegokolwiek
- bywa, że w takim stanie kręcę się po domu bez celu, nie wiem co robić, żrę słodycze aż się zasłodzę, albo szukam pociechy w autoerotyzmie(niestety, tylko to wtedy sprawia przyjemność
) A dodam, że miałem( teraz mniej) mnóstwo zainteresowań, w tym czytałem o leczeniu ziołami, lubiłem spacerować i rozpoznawać rośliny, oglądać ptaki przez lornetkę
, zachody słońca, miałem frajdę, gram na pianinie, słucham muzyki( lubię Beatlesów
) i zawsze znajdywałem coś co daje frajdę. Ale teraz jestem strasznie niechętny, nie sprawia mi to takiej radości, nawet słuchanie muzyki, nie mam siły na kreatywność, spacery.
Prawdopodobnie zaczęło się to z 2 lata temu, może 2,5 roku, był ogromny stres, właściwie w szkole stresowałem się przewlekle z jakieś 6-7 lat.
Miałem mocne bóle żołądka, nierzadko wzdęcia( mama dawała mi espumisany i nospy
w wieku 13-14 lat!) już w 6 klasie podstawówki, ze stresu, no i już się pewnie aktywować zaczynało helicobacter, które powróciło ze zdwojoną mocą w 4 lata później, no i gastroskopia, ostre zapalenie śluzówki, antybiotyków masa, IPP, ranigasty, omeprazole... Miałem ciągłe zgagi, zgagi i jeszcze raz zgagi, manti łykałem jak cukierki, ranigasty też.
Rok później jakoś udało mi się zakwasić żołądek, doprowadzić go do stanu jakiegoś tam trawienia, na początku mocno bolał, ale sluzówka jakoś się zregenerowała( było mnóstwo soku z cytryny, ocet jabłkowy, betaina hcl), mogłem już jeść produkty białkowe. Ale zaczeły się wtedy problemy jelitowe... Wzdęcia, zaparcia 2-3 dniowe bobki, bóle odbytu nawet, bóle brzucha. Potem przyszła fala stresu, od czasu epizody gorsze( zima, wiadomo d3), na wakacje trochę mi się poprawiało, ale już 2 lata temu w lato pamiętam okropne zmęczenie, bóle głowy, piłem codziennie kawę i energetyki( teraz mam po nich trzęsiawkę i nerwowość)
-mam słabą pamięć, robią mi się mini luki, krótkotrwała też siada,
- przekrwione oczy, piekące, sucha skóra, swędzi też skóra głowy, jest łojotok spory
( i tak myję sodą i octem, po cudownych szamponach ze sklepu miałem czerwoną)
- w duszne dni jest mi okropnie ciężko, oddycha mi się źle, jestem osłabiony, nie toleruję upału, a gdy jest choć trochę zimniej to muszę się ubierać, bo bardzo szybko się schładzam.
- mam gęstą, śluzowatą ślinę
- na czczo skurcze jelit, muszę szybko coś zjeść( ale to raczej nie od żołądka)
- przelewanie w jelitach, wzdęcia, śmierdzące gazy, zaparcia, kolki po jedzeniu, bywa refluks, uczucie ciężkości, po nabiale bardzo mnie boli brzuch,
- błonnik nierozpuszczalny typu chleb na zakwasie, czy płatki owsiane powoduje okropny ból jelit, skórcze i zaparcia, bolesne gazy itp.
- mam zachcianki na słone, słodkie i tłuste
- bardzo zniszczone zęby( w sensie, są całe, bez próchnicy, ale żółte, pół- przeźroczyste, dziąsła wrażliwe i lekko krwawiące)
- słabo toleruję wysiłek fizyczny, szczególnie gdy próbowałem np. podciągania na drążku, po paru minutach trzęsły mi się mięśnie, dostaję zadyszki( niestety w pracy nie mam wyboru
)
- wcześniej był zwiększony apetyt, na praktycznie wszystko, teraz mam nudności i chce mi się tylko słodkiego.
No, dodam jeszcze, że pracuję teraz na magazynie, jest hałaśliwie, są farby, rozpuszczalniki, a jak wiadomo hałas męczy nadnercza, nie wspomnę o wątrobie, a jakby tego było mało, to muszę nosić ciężkie rzeczy. To jest codzienna męczarnia. Czasem gdy pracuję zdaje mi się, że tracę zmysły, sam już nie wiem czy jest listopad czy grudzień, czy lato, czy jeszcze niedawno chodziłem do szkoły, mam takie dziwne uczucie odrealnienia. Siłą muszę utrzymywać się na nogach i skupiać umysł by porozmawiać, mam problemy ze skleceniem zdania, długo szukam słów( choć jak mówiłem, czasem jest lepiej, czasem gorzej) Jestem jednocześnie w sytuacji takiej, że nie mogę się zwolnić, rodziców mam niewyrozumiałych i wspierających w swój spaczony sposób, lub w ogóle. Twierdzą, że to moje wymysły, mam iść po psychotropy do psychiatry( mój tata bierze) to mi przejdzie( nawet ból brzucha!? chory świat...) A ja wiem, że to tylko pogorszy mój stan. Bo jako tako z nerwicą nie mam, aż takich problemów. Gorsze były w szkole, wtedy stres był codziennie i ogromny. A teraz objawy są minimalne. Jest raczej odwrotnie ciało zniszczone stresem powoduje taki stan psychiczny.
Czy możecie polecić mi jakieś zioła na te spadki i skoki kortyzolu? Jakby co lukrecja odpada, bolała mnie głowa i było mi gorąco, poty itd. to samo po różeńcu górskim. Ashwagadha uspokajała, ale może coś jeszcze?
Na razie na jelita biorę maślan sodu, kwas mlekowy, jabłkowy( dzięki dr Różańskiemu
) jest omega 3, rumianek, waleriana, krople żołądkowe, iosiarczan sodu dla odtrucia, chlorek magnezu na przeczyszczenie, piję zakwas z mąki. Znacie jakieś mieszanki na wzmocnienie, nie pobudzające nadmiernie i nie zmulające? Może jakieś substancje lecznicze poza ziołami?
Mam nadzieję, że zrozumieliście ten pogmatwany wywód. Z góry dziękuję za odp.