Wiem że cukier, że rafinowany itd. ale jednak w wielu przypadkach jest to niezła postać leku i warto o tym pamiętać. Ale tym razem chcę pogawędzić o takich syropach owszem, zielarskich, ale jednak bardziej z kategorii "przetwory" niż "preparaty". Zalety: bardzo pasują do herbaty zimą, ponadto dzieci uwielbiają je pić z wodą jako tzw. wodę z sokiem

Chodzi o sporządzenie zapasu wielu litrów różnych syropów i po pierwsze oczywiście nasuwa się pospolity bez cziornyj: teraz zbieramy kwiat a potem owoc. W przypadku owocu byłbym skłonny odwirować sok i połączyć z cukrem 1:1 i lekko zawekować, oczywiście koniecznie dokwasiwszy (antocyjany to lubioiejo).
Dalej kwiat lipy - na gorączkę i kaszel ale i do wypicia.
Kwiat wiązówki jw. - fantastyczny do herbaty.
Trzmielina - lek i smakołyk.
Co jeszcze? Wierzbówka może (kwiat)? Czeremcha - owoc przesypany cukrem puści sok, później można jeszcze odcisnąć... I co jeszcze? Jakieś doświadczenia, pomysły, tradycje?
Poza samoróbami będę kupował trochę gotowych z Ikei - malina, żurawina, bardzo dobre i bez syropu gluko-frukto, z bzu już za to taki sobie ale to akurat nie problem

Więc jaki jeszcze syrop... Kwiat mniszka wiadomo.
Może kwiat cykorii podróżnik miałby sens? Płatki maku? Pewnie mdły, ale na kaszel dobry.
A z typowo piciowo-deserowych?