Pomagam jednemu choremu na boreliozę - dzielę się z nim swoimi ziołami. Mam nadzieję, że niedługo będzie w stanie sam sobie zbierać, od wielu lat nie bardzo ma siły wydostać się z domu. Puki co jest ciężko, szczególnie neuro. Jest już lepiej, zmniejszyły się znacznie bóle stawów i pieczenia (związane chyba z bartonellą). Co ciekawe znacznie zmniejszyła się łuszczyca (to też autoagresja), chory pije między innymi odwary stabilizowane alkoholem z czyreni. Pierwszy czyreń, który wprowadził był z buka (dałam mu też grzyby z brzozy, wierzby, klonu). Grzyby lecznicze zwiększają odporność. Można zatem przypuszczać, że jednoczesne wybijanie patogenów (chory bierze sporo fitoncydów) z zwiększaniem odporności łagodzi autoagresję. Puki co na medycynie i fitoterapii znam się tylko odrobinę lepiej niż wół na gwiazdach. Jednakże moje zmagania z obejma chorobami i dojście do dobrego funkcjonowania świadczy o tym, że zwiększanie odporności ma sens, nawet gdy jest autoagresja. Podczas mojego leczenia brałam sporo ziół na zwiększenie odporności. Lecząc boreliozę, w ogóle nie zwracałam uwagi na Hashimoto (brałam tylko hormony) wtedy pokonanie boreliozy było moim być albo nie być. Za autoagresję wzięłam się po wyleczeniu boreliozy i szybko doprowadziłam a-TPO do spadku.