Nie wiem gdzie to napisać. Mam 2 problemy do rozwiązania.
Pojechałam wczoraj pierwszy raz od dawna na wycieczkę rowerową, z zamiarem wykopania sadzonek glistnika i wrotyczu do ogródka. Oprócz tychże, wróciłam w wykopanymi dwoma żywokostami i jednym krzaczkiem glistnika, z myślą o wykonaniu bazy do różnych produktów. I jeszcze przywiozłam kilka małych skrzypów i gałązkę przytulii. Zaczęłam czytać co by z tym zrobić, czas uciekał, rośliny czekały
w końcu pewnie nie doczytałam wszystkiego, i zrobiłam tak, że glistnik (duży wiecheć razem z korzeniem) i odcięte od korzenia żywokosty (łodygi, liście i kwiaty) przemieliłam w termomiksie, z minimalną ilością wody z kwasem askorbinowym najpierw, potem jeszcze musiałam dolać normalnej wody. W międzyczasie korzenie żywokostu (w sumie były niewielkie), dokładnie umyłam, pokroiłam i zalałam spirytusem. Razem było tego gdzieś pół kubeczka, liczmy że 100ml (korzeni i spirytu 96%). Po około 15 minutach wrzuciłam do rozdrobnienia do reszty zielska. Całość przełożyłam do dużego dzbanka, do maceracji. To była taka pulpa, dużo pływało i nie chciało się zamoczyć, więc znalazłam odpowiedni talerzyk i jakoś udało się przycisnąć. Maceracja trwała 15 godzin, rano na szybko odcisnęłam ręką, resztki odsączyłam sitkiem i mam teraz 2 słoiki 600ml - jeden z płynem, drugi z odciśniętymi fusami w lodówce. I jeden mały słoiczek tego maceratu, wzięłam go do pracy, do testów bieżących.
Ze skrzypu i przytulii chciałam uzyskać coś w rodzaju żelu albo mocnego koncentratu, ale chyba nie bardzo wyszło, bo też dałam wody z kwasem askorbinowym i w tym długo gotowałam, ale wyszło strasznie kwaśne, więc dolałam wody, a w ostateczności już ostudzone, połączyłam z maceratem z glistnika na soli fizjologicznej
więc mam roztwór słono-kwaśny
hihi, pomyślałam że może zrobię z tego krem na stopy, więc pomieszałam z olejem kokosowym, ale tu jestem cienias, krem mi nie wychodzi, bo się rozwarstwia, chociaż działa nawet całkiem nieźle. Dałam tak pół na pół płynu i oleju - co mam zrobić, żeby się z tego zrobiło coś bardziej stałego? Nie mam żadnych stałych podłoży w domu, ale mam propolis w kawałkach, może by go jakoś rozpuścić i dodać (wosk tam jest), tylko ile objętościowo w stosunku do tego co mam? W tej chwili mam jakby 1cm pasek płynu, a nad nim 1cm "korek" z oleju kokosowego. A chciałam mieć coś w rodzaju zafarbowanego oleju kokosowego - czemu mi się tak nie chce zrobić? Mieszałam też spieniaczem do kawy.
2 problem - słój maceratu z żywokostu i glistnika. Kolor wyszedł bardzo fajny, brązowy klarowny. Miałam w planie jeszcze ugotować fusy i po wystygnięciu oba płyny połączyć. No a potem chyba większą część zamrozić. Z 3 roślin wyszła ilość bazy do kosmetyków jak dla pułku wojska... aż mi szkoda, bo przecież jest tyle innych świetnych roślin do wykorzystania (ostatnio króluje u mnie tonik z kwiatostanów kasztanowca, w sumie mogłabym też go wkomponować...). Co mogę jeszcze zrobić? Krem mógłby być typu balsam na ciało, może na oleju rydzowym zrobić? Albo z olejem z dziurawca pomieszać? Alkoholu w tej chwili nie czuję.
Zrobiłam zdjęcia jak to wygląda i małe skaleczenie jako testowe działania maceratu: