Autor Wątek: stary lek Wikingów  (Przeczytany 33224 razy)

Offline zulu

  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 2336
stary lek Wikingów
« dnia: Kwietnia 15, 2015, 08:03:42 »
Przeczytałem niedawno o odkryciu dokonanym przez badaczkę historii Wikingów, niejaką Panią Christinę Lee. W manuskryptach pochodzących z IX w. odnalazła przepis na miksturę, którą ów sympatyczny lud leczył choroby oczu. Składała się ona z czterech składników: wina, czosnku, cebuli oraz krowiej żółci. Całość miała być po skompletowaniu trzymana przez 10 dni w miedzianym kociołku. Efekt współczesnych badaczy przeszedł ich oczekiwania. Same składniki pojedynczo mają znany potencjał. Jednak ich synergizm okazał się zdolny do pokonania MRSA, czyli w języku zrozumiałym głównie dla mnie, tłucze gronkowca złocistego odpornego na metycylinę.
Zatem wczesnośredniowieczni mocarze stworzyli zaiste mocarny lek.
Szkoda jedynie, że w artykule nie podano technologii i dokładniejszej receptury jaką  Wikingowie stosowali przy łączeniu składników. Pewnie wszystko ciut gotowali, lub macerowali w winie na zimno. Może by tak pokombinować. Pytanie tylko ile też żółci dodać, by nie przekombinować ? ;)
veritas est adaequatio intellectus et rei

Offline docent

  • Ekspert forum
  • Dużo Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 1129
  • jesteśmy tu oboje, ja śpię a Ty się śnisz
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #1 dnia: Kwietnia 15, 2015, 08:25:55 »
był kiedyś taki program na Discovery ,,Mroki średniowiecza" w sumie wyszło na to, że jeśli wg nas średniowiecze było mroczne to dziś ciemnoty jest dalej zbyt wiele  :D zresztą cała masa wiedzy druidów celtyckich została pochlastana rzymskimi mieczami :-( a dzisiejsi badacze muszą odkrywać na nowo stare metody

Offline Paweł

  • Ekspert forum
  • Więcej Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 384
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #2 dnia: Kwietnia 15, 2015, 08:26:24 »
Przeczytałem niedawno o odkryciu dokonanym przez badaczkę historii Wikingów, niejaką Panią Christinę Lee. W manuskryptach pochodzących z IX w. odnalazła przepis na miksturę, którą ów sympatyczny lud leczył choroby oczu. Składała się ona z czterech składników: wina, czosnku, cebuli oraz krowiej żółci. Całość miała być po skompletowaniu trzymana przez 10 dni w miedzianym kociołku. Efekt współczesnych badaczy przeszedł ich oczekiwania. Same składniki pojedynczo mają znany potencjał. Jednak ich synergizm okazał się zdolny do pokonania MRSA, czyli w języku zrozumiałym głównie dla mnie, tłucze gronkowca złocistego odpornego na metycylinę.
Zatem wczesnośredniowieczni mocarze stworzyli zaiste mocarny lek.
Szkoda jedynie, że w artykule nie podano technologii i dokładniejszej receptury jaką  Wikingowie stosowali przy łączeniu składników. Pewnie wszystko ciut gotowali, lub macerowali w winie na zimno. Może by tak pokombinować. Pytanie tylko ile też żółci dodać, by nie przekombinować ? ;)

Niewątpliwie cenna wiadomość ale skąd wziąć dzisiaj żywego szamana vikingów?

Każdy lud miał swoich zielarzy, znachorów i przepisy na leki.

Przepis na napój Panoramix-a z serii filmów, kreskówek, komiksów o Gallach też cenny :)

Kiedy na ziemiach polskich w ramach wprowadzania religii chrześcijańskiej palono świątynie słowiańskie, zabijano ludzi, którzy kultywowali dawne tradycje zniszczono wiedzę, którą od tysięcy lat używano do leczenia.
Cytuj
W manuskryptach pochodzących z IX w.
- gdzież są manuskrypty powstałe na ziemiach polskich w IX w. ?

Offline zulu

  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 2336
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #3 dnia: Kwietnia 15, 2015, 08:51:00 »
Cytuj
Niewątpliwie cenna wiadomość ale skąd wziąć dzisiaj żywego szamana vikingów?

W tym przypadku badacze nie musieli się ociekać do metod znanych z "Jurasic Park" ;) nie odtworzyli szamana, jeno lek, który jak wspomniałem przebadali.

Średniowiecza bym za tłumienie wiedzy tak nie obciążał. Przecież to dzięki pracy wielu skryptoriów do naszych czasów dożyło wiele starożytnych ksiąg, w tym wielu tłumaczeń z medycyny arabskiej. Zielarstwo było wówczas w rozkwicie.
Gorzej rzecz ma się z naszą współczesnością, gdzie dawne osiągnięcia są dyskredytowane i urzędowo tępione. To jednak sprawa dla innej bajki ;)
Jak na razie to lek Wikingów nie daje mi dziś o sobie zapomnieć ...
veritas est adaequatio intellectus et rei

Offline Paweł

  • Ekspert forum
  • Więcej Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 384
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #4 dnia: Kwietnia 15, 2015, 09:12:05 »

Średniowiecza bym za tłumienie wiedzy tak nie obciążał.

Średniowiecze to był mroczny, krwawy okres w dziejach wielu państw europejskich.

Takie są fakty Kolego i nie ma od tego żadnego ale.

Na terenach ziem polskich było kilka okresów niszczenia religii, kultury i tradycji niechrześcijańskiej w tym ziołolecznictwa.

Nieliczne były przypadki, że udokumentowano wiedzę Słowian w tym zakresie.
Czynili to jedynie nieliczni zakonnicy.

J.w. wspomniałem nie ma żadnych źródeł pisanych nawet z X w. z naszych polskich ziem zawierający jakikolwiek receptuariusz.

Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 11067
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #5 dnia: Kwietnia 15, 2015, 11:15:49 »
Przeczytałem niedawno o odkryciu dokonanym przez badaczkę historii Wikingów, niejaką Panią Christinę Lee. W manuskryptach pochodzących z IX w. odnalazła przepis na miksturę, którą ów sympatyczny lud leczył choroby oczu.

Niedawno było o tym w mediach. Oryginał tego tekstu jest w bibliotece w Wielkiej Brytanii.
http://www.infowars.com/anglo-saxon-cow-bile-and-garlic-potion-kills-mrsa/

To raczej trudno określić, by to był wynalazek akurat Wikingów, bo wtedy tam był niezły miks ludnościowy.
Badacze twierdzą, że to jest anglosaskie, czyli ludność germańska z Holandii, która przypłynęła do Wielkiej Brytanii przed Wikingami. Ale nadal to przypuszczenia.

Pojęcie mrocznego średniowiecza powstało znacznie później, aby uzasadnić prawdziwe wybryki inkwizycji i złamanie średniowiecznych norm moralnych i prawnych, w postaci chociażby prawdziwego zniewolenia chłopów i odebrania równouprawnienia kobietom na przykład przed sądami.

Pozdrowienia :-)
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 15, 2015, 13:35:40 wysłana przez Basia »

Offline slav

  • Więcej Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 307
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #6 dnia: Kwietnia 15, 2015, 12:24:12 »
Ja się tylko wtrącę odnośnie żółci, jednak nie wołowej. Jest taka księga Starego Testament o Tobiaszu. Młody Tobiasz wyrusza w świat z aniołem, zabija wielką rybę i ma m. in. jej żółć. Ojciec Tobiasza choruje na zaćmę prawdopodobnie (oczy zaszły mu bielmem), jak Tobiasz wraca, to mu tą żółć zapodaje na te oczy i odrywa i ojciec widzi. Usłyszałam jakiś czas temu na seminarium właśnie o leczeniu zaćmy, że to wcale niegłupie. Prymitywną metodą poprawy sytuacji jest bodajże wciśniecie soczewki gdzieś tam głębiej do oka, a żółć ma jakiś tam związek, który bodajże rozpuszcza te włókna, którymi soczewka jest przyczepiona w oku i w ten sposób pomaga ją przemieścić (w biedniejszych krajach wciąż się robi zabiegi że takim szpikulcem bez znieczulenia się tą soczewkę na chamca wpycha, brrr). Ile to takich ludowych mądrości jest ukrytych w różnych tekstach, a człowiek nawet na nie nie zwróci uwagi?

Offline Mama

  • Ekspert forum
  • Dużo Pisze
  • ****
  • Wiadomości: 1585
    • Aga Radzi
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #7 dnia: Kwietnia 15, 2015, 13:28:52 »
No tak, odbieramy to jako wywody literackie, ubarwienia i nikt tego nie traktuje na poważnie.

Jeżeli w naturze występuje jakaś choroba to natura ma na nią lekarstwo !!!
Współtworze http://1000roslin.pl/
Prywatnie http://agakrok.blogspot.com/
Służbowo https://www.szm-melisa.pl/

Offline morana

  • Nowy
  • *
  • Wiadomości: 45
  • Lettre à mon âme malade
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #8 dnia: Października 26, 2017, 01:42:17 »
Ja czytalam, ze ulubiona roslina Wikingow byl rozeniec gorski.

Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 11067
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #9 dnia: Października 26, 2017, 22:01:51 »
Raczej nie, to jest współczesny wymysł.

Mam norweską etnobotaniczną fundamentalną cegłę "Planter og tradisjon" autor Ove Arbo Høeg i tam jest trochę informacji o zastosowaniu tej rośliny. Autor robił zarówno przegląd znanej sobie literatury, jak i rozsyłał swoich studentów po kraju, by mu donosili wszystko, co znajdą o zastosowaniu roślin, nie ważne, czy magicznym, czy absolutnie racjonalnym.

Najwięcej zapisów jest o różeńca sadzeniu na dachach - w Norwegii popularne były dachy z żywą darnią, jako izolacją. Popularne było przekonanie, że rożeniec na dachu chroni budynek przed uderzeniem pioruna. Do dziś zielone dachy są popularne, szczególnie na użytek turystyczny - od daczy do hoteli i stacji benzynowych.
Wiele było zapisów o używaniu różeńca w wywarach do płukanek i okładów przeciwko wypadaniu włosów i dla pielęgnacji włosów.
Był używany jako dobra pasza dla koni i młodych zwierząt
Jest mało zapisków o typowym użytku medycznym - tylko bardzo nieokreślone informacje o użytku przy chorobach płuc, ale bez żadnych szczegółów.

Tak samo wśród Lapończyków: podstawową rośliną leczniczą i spożywczą był arcydzięgiel, o różeńcu nikt nie pisał. Zresztą wśród Norwegów też podstawą był arcydzięgiel. W starych, jeszcze wikińskich prawach, była osobna kara wymierzana za zniszczenie czyjegoś "ogrodu arcydzięglowego", czyli pół-uprawy arcydzięgla.

Wnioskuję z tego, że różeniec raczej nie był traktowany poważnie w Skandynawii.

To by się zgadzało z oficjalną historią użycia tej rośliny: tradycyjnie stosowana w środkowej Azji, skąd przejęła go oficjalna i ludowa medycyna w całym ZSRR, od których przejęła reszta Europy i USA.

Niedawno czytałam amerykańską reklamówkę super-suplementu, która zaczęła się opisem historii wspólnych lotów kosmicznich amerykańsko - radzieckich, czy teraz rosyjskich. Amerykanie zauważyli, że astronauci radzieccy / rosyjscy zdecydowanie lepiej znosili warunki kosmiczne, mniej tracili masy mięśniowej i szybciej się regenerowali po powrocie na Ziemię, niż to się działo z amerykańskimi. Okazało się, że "wschód" stosował adaptogeny, w tym różeniec. Potem już szła właściwa reklamówka z opisem własności suplementu z różeńca. Nie było mrożącej krew w żyłach historii wykradania tajemnicy, bo to nie była żadna tajemnica.
Pierwsze fundamentalne opisy naukowe adaptodenów w ZSRR pojawiły się jeszcze w latach 50-tych, a potem było dużo opracowań popularnych, więc szanujący się wywiad USA miał pewnie dość czasu na pójście do kiosków i księgarni, by się zaopatrzeć w stosowną literaturę, o ile wywiadowcy się nauczyli rosyjskiego i zauważyli taką potrzebę ;-)

Pozdrowienia :-)
« Ostatnia zmiana: Października 26, 2017, 22:05:16 wysłana przez Basia »

Offline morana

  • Nowy
  • *
  • Wiadomości: 45
  • Lettre à mon âme malade
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #10 dnia: Października 27, 2017, 00:11:59 »
 Basiu, bardzo cenne informacje podalas, za co Ci dziekuje i klaniam sie w pas. Przyznam, ze od jakiegos czasu rozeniec nie dawal mi spokoju, szukalam roznych informacji o tej roslince i nie wiem co myslec?

Czytalam, ze Inuici z Alaski i Kanady spozywali czesto i w duzych ilosciach lodygi i liscie, zamiast warzyw. Wytwarzano tez balsam na zmeczone, obolale oczy. Leczono zaburzenia jelitowo-zoladkowe. Z lisci  robiono oklady na oparzenia. Spozywano w stanie surowym w leczeniu gruzlicy.
Na Syberii darowano bukiet tej rosliny mlodym zonom, aby zyczyc im zdrowego dziecka.
Rozeniec byl spozywany w duzych ilosciach, w postaci wywarow przez Yakutsow (wschodnia Syberia) stosowano podczas wielkich mrozow, fizycznego oslabienia i zmeczenia.
Wikingowie czerpali z tej rosliny sile i zdrowie. Uwazali rozeniec za rosline magiczna, ktora symbolizowala sile, kojarzono ja ze sloncem. Byla uzywana w magii milosnej, jak i w sztuce medytacji i uzdrawiania.
 Czytalam tez, ze Rosjanie badali rozeniec przez okolo 40 lat, wyniki badan klinicznych zostaly opublikowane tylko w jezyku rosyjskim.

Ale z drugiej strony, jak poczytalam sobie opinie internautow (fr) ktorzy stosowali herbatki lub tabletki z ekstratem z rozenca gorskiego , to mozna wywnioskowac, ze wiekszosc jest niezadowolona, albo rozczarowana.

Pozdrawiam.

Offline Basia

  • Płytki nurek
  • Global Moderator
  • Dużo Pisze
  • *****
  • Wiadomości: 11067
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #11 dnia: Października 27, 2017, 10:01:02 »
Raczej dla Wikingów rośliną magiczną była szczególnie jemioła, nie różeniec. Możliwe jednak, że tradycja o ochronie budynków przed piorunami przez posadzenie różeńca na dachu ma źródło przedchrześcijańskie.

Zgadza się, że fundamentalne prace o adaptogenach są napisane po rosyjsku, dlatego rosyjskiego trzeba się uczyć, nawet, jeśli teraz jest to politycznie nieprawidłowe.
***

Jeśli chodzi o tradycje wikińskie, to im dalej w wikińską modę, tym więcej o nich się dowiadujemy, szczególnie o tradycjach pogańskich. Teoretycznie zestaw zapisanych sag i dawnych praw jest skończony, a to z tradycji pogańskich, co mimo wszystko przetrwało w katolicyźmie, w dużej mierze zostało zniszczone przez reformację. Wychodzi na to, że nowych źródeł tradycji teoretycznie nie ma, ale za to wiadomości nam ciągle niby przybywa.
Według mnie to jest po prostu fanstastyka, nawet nie naukowa - u nich też próbują neopogaństwa, nie tylko u nas ;-)

Pozdrowienia :-)

Offline vibana

  • Nowy
  • *
  • Wiadomości: 34
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #12 dnia: Października 27, 2017, 11:41:24 »
Ale z drugiej strony, jak poczytalam sobie opinie internautow (fr) ktorzy stosowali herbatki lub tabletki z ekstratem z rozenca gorskiego , to mozna wywnioskowac, ze wiekszosc jest niezadowolona, albo rozczarowana.
Od kilku lat ordynuję mojej rodzinie (z przerwami) syropek i nalewkę z różeńca, są zdowoleni. Na mamie muszę wymuszać przerwy, bo się dopomina:) Odczuwają wyraźną poprawę

Offline vibana

  • Nowy
  • *
  • Wiadomości: 34
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #13 dnia: Października 28, 2017, 15:53:35 »
mamie robię nalewkę, bo ma cukrzycę i nie może syropu, a mężowi syrop, bo dużo jeździ i nie chce alkoholu, a bierze sie tylko rano:) Syrop jest słabszy od nalewki, ale też działa

Offline vibana

  • Nowy
  • *
  • Wiadomości: 34
Odp: stary lek Wikingów
« Odpowiedź #14 dnia: Października 28, 2017, 16:06:27 »
Raczej nie, to jest współczesny wymysł.

Jest mało zapisków o typowym użytku medycznym - tylko bardzo nieokreślone informacje o użytku przy chorobach płuc, ale bez żadnych szczegółów.

To by się zgadzało z oficjalną historią użycia tej rośliny: tradycyjnie stosowana w środkowej Azji, skąd przejęła go oficjalna i ludowa medycyna w całym ZSRR, od których przejęła reszta Europy i USA.
Niedawno czytałam o badaniach podniesienia odporności dzieci  w latach 80-tych w ZSSR właśnie preparatami z różeńca - 1 kropla nalewkix 1rż - efekt pozytywny